Kapitana Żbika, jedną z najsłynniejszych postaci polskiego komiksu, powołała do życia decyzja na wysokim szczeblu. W 1967 roku pod auspicjami komendanta głównego Milicji Obywatelskiej generała Tadeusza Pietrzaka rozpoczęły się prace nad cyklem komiksowym dla młodzieży. Do jego głównych zadań należało poprawienie społecznego wizerunku Milicji Obywatelskiej i jej funkcjonariuszy, co w konsekwencji miało zachęcić młodych Polaków do współpracy z organami ścigania, a także zwiększyć liczbę chętnych zgłaszających się do służby. Już od następnego roku w kioskach zaczęły się ukazywać zeszyty z komiksowo opisanymi przygodami bohaterskiego oficera Komendy Głównej MO. Cykl ukazywał się przez niemal 15 lat, do 1982 roku, najczęściej ze scenariuszami pióra oficera milicji Władysława Krupki i rysunkami Zbigniewa Sobali, Grzegorza Rosińskiego, Bogusława Polcha i Jerzego Wróblewskiego.

Reklama

Kapitan Jan Żbik był zabójczo przystojnym wysokim brunetem o błyskotliwej inteligencji, ale także, gdy zaszła potrzeba, piorunującym ciosie. Był absolutnym pasjonatem swojej pracy, do tego stopnia, że właściwie nie miał życia prywatnego. Z pięknymi kobietami spotykał się często, ale wyłącznie w okolicznościach zawodowych, traktował je wówczas szarmancko, ale i z należytym dystansem. Nie miał nałogów ani słabości. Zawsze nienagannie uczesany i w świetnie skrojonym ubraniu, nawet wtedy, gdy właśnie wyszedł zwycięsko z ciężkiego starcia ze złoczyńcą. Nie gardził żadnym zadaniem. Chwytał morderców, wyrafinowanych złodziei dzieł sztuki i złotych precjozów, szpiegów, ale także prymitywnych kłusowników kradnących ryby ze stawu czy gitowców zabierających młodszym kolegom pieniądze przeznaczone na śniadanie lub składkę komitetu rodzicielskiego. Równie swobodnie czuł się w luksusowych lokalach, jak i przy harcerskim ognisku.

Dla uwiarygodnienia postaci każdy zeszyt był opatrywany tekstem moralizującej pogadanki kapitana Żbika skierowanej do młodych czytelników. Dla wzmocnienia efektu wychowawczego dodawano planszę komiksową opowiadającą o jakimś odważnym Polaku, który uratował komuś życie i został za to nagrodzony medalem "Za ofiarność i odwagę".



NOWE TYTUŁY

Reklama

Publikujące "Żbika" wydawnictwo Sport i Turystyka poszło za ciosem. Wykorzystując nadzwyczajną popularność cyklu, w latach 1970-1973 wydało serię komiksów"J-23" jako adaptację popularnego serialu telewizyjnego. To przedsięwzięcie, z rysunkami Mieczysława Wiśniewskiego i scenariuszem twórców serialu telewizyjnego Zbigniewa Safjana i Andrzeja Szypulskiego, zdobyło wielką popularność nie tylko w polskiej, ale i innych wersjach językowych - było eksportowane do Szwecji, Danii, Norwegii, Finlandii, Czechosłowacji i Jugosławii.

Kolejny polski komiks - "Podziemny front" (1970-1972) - rysowany przez Mieczysława Wiśniewskiego, ze scenariuszami m.in. Bohdana Czeszki i Jerzego Bednarczyka, opowiadał o czynach batalionu Gwardii Ludowej im. Czwartaków, przedstawiając historię tak, jakby komuniści podczas okupacji tworzyli jedyną działającą konspirację. Dzielni gwardziści uszkadzali samoloty i wysadzali pociągi, dokonywali zamachów i rozbrajali hitlerowców, pozyskiwali oraz przekazywali nadchodzącym od wschodu wyzwolicielom informacje wywiadowcze. Co ciekawe, postaci pozytywne były w tym komiksie mdłe i niewyraziste, zaś bohaterem masowej wyobraźni stał się ścigający ich gestapowiec von Kniprode, niemal archetypowy germański oprawca z kościstą zimną twarzą i monoklem w oku.

Reklama

W latach 1974-1983 wydawnictwo Sport i Turystyka publikowało komiks zatytułowany "Pilot śmigłowca". Rysunki w tym komiksie początkowo były autorstwa Grzegorza Rosińskiego, a później Mirosława Kurzawy i Marka Szyszki. Scenariusz przygód "Pilota śmigłowca" opracowywany przez pułkownika Ludowego Wojska Polskiego Witolda Jarkowskiego miał pełnić podobnie propagandową funkcję, jak cykl o kapitanie Żbiku, jednak w tym wypadku zleceniodawcą było wojsko.



Bohater, porucznik pilot Sławomir Karski, był asem lotnictwa myśliwskiego, który na skutek niezawinionych kłopotów zdrowotnych został zmuszony do zamiany naddźwiękowego odrzutowca na śmigłowiec. Wraz z wiernym mechanikiem, plutonowym Kalińskim, brał odtąd udział w niezliczonych akcjach ratowniczych. Pomagał zwykłym ludziom, powodzianom, gospodarzom wiosek odciętych od świata przez srogą zimę, ratował most zagrożony przez spływającą krę. Podobnie jak kapitan Żbik, był zupełnie pozbawiony wad. Nawet kiedy rywalizował z przełożonym kapitanem Krucewiczem o względy pięknej dziennikarki Barbary, nie odbiło się to na stosunkach służbowych i szczerej przyjaźni obu oficerów.

p

NARODZINY "RELAKSU"

Polscy twórcy natychmiast wykorzystali moment złagodzenia cenzury wobec komiksów i stworzyli w 1976 roku magazyn "Relax", prezentujący różnorodną twórczość na najwyższym poziomie. Pismo skupiło najlepszych polskich twórców komiksowych, m.in. doświadczonych już artystów, jak Jerzy Wróblewski, Bogusław Polch, Grzegorz Rosiński, ale teżJanusz Christa, Szymon Kobyliński, Edward Lutczyn i Andrzej Mleczko. Szybko dołączyli do nich młodzi twórcy, którzy dopiero tutaj rozwinęli swój kunszt, jak Tadeusz Baranowski, Marek Szyszko czy Witold Parzydło.

Magazyn "Relax" wydawany był w nakładzie 200 tysięcy egzemplarzy i od pierwszego numeru miał wyraźną funkcję propagandowo-edukacyjną. Dzięki atrakcyjnej formie i brakowi nachalności nie była ona jednak oczywista dla młodego odbiorcy. Komiksy tworzone m.in. przez Wróblewskiego i Rosińskiego pokazywały oficjalną wersję najnowszej historii Polski: powstanie KRN, komunistyczny ruch oporu, walki z "reakcyjnym podziemiem", zagospodarowanie tzw. Ziem Odzyskanych. Świetną dramaturgię miał cykl Wróblewskiego "Wywiadowca XX wieku" o radzieckim szpiegu Richardzie Sorgem, działającym w Niemczech i Japonii. Pokazywano też II wojnę światową z punktu widzenia artystów czechosłowackich (np. świetny komiks Karela Saudka o zamachu na Reinharda Heydricha).



Rysownicy "Relaksu" włączali się także w nurt propagandy sukcesu, tworząc opowieści o takich osiągnięciach Polski Ludowej na arenie międzynarodowej, jak np. misje wojskowe na Bliskim Wschodzie, badania Antarktydy czy lot Polaka w kosmos. "Relax" często publikował opowieści historyczne z czasów odległych, takie jak tworzony przez wielu autorów cykl o początkach polskiej państwowości (według scenariusza późniejszego założyciela KPN Leszka Moczulskiego), kładący szczególny nacisk na obronę zachodniej granicy przed germańskim naporem, albo gawędy historyczne Szymona Kobylińskiego. Pedagogicznej misji ideologicznej pisma dopełniały konstruktywne opowieści o harcerzach, młodzieży znajdującej ukojenie problemów wieku dojrzewania w budowaniu żaglówki czy treningach judo. Polska rzeczywistość końca lat 70. ukazywana w "Relaksie" była w zasadzie bezkonfliktowa, a największymi problemami społecznymi, którymi się zajmowano, było porzucanie zwierząt domowych czy zaczepianie słabszych przez chuliganów.

p

NIE TYLKO PROPAGANDA SUKCESU

Dzięki spłaceniu tej propagandowej "daniny" autorzy "Relaksu" mogli jednak publikować także opowieści nieobciążone takimi zobowiązaniami, tworząc po prostu świetny komiks. Znakomite były zwłaszcza serie fantastyczno-naukowe. "Najdłuższa podróż" Rosińskiego opowiadała o ekipie naukowców przeniesionych w odległą przeszłość, badających świat z czasów dinozaurów, a "Vahanara" Wróblewskiego o kolonizacji planet Układu Słonecznego. Groteskowe "Opowieści nie z tej ziemi" Witolda Parzydły według scenariusza Weinfelda czy "Bionik Jaga" duetu Roczek-Karmowski wykraczały poza przygodowy schemat science fiction i wprowadzały element niepokoju.

Magazyn komiksowy "Relax" wydawany był zaledwie przez pięć lat, od roku 1976 do 1981 roku. Zniknął z rynku w stanie wojennym po ukazaniu się 31 numerów. Później już nigdy, mimo kilku podjętych prób, nie udało się stworzyć w Polsce pisma komiksowego o podobnym poziomie artystycznym, które zyskałoby choćby tylko zbliżoną popularność.



W latach 70. warszawski Dom Słowa Polskiego w ramach usług eksportowych drukował komiksy m.in. na rynek szwedzki. Pracownicy drukarni dorabiali sobie do pensji, wynosząc i sprzedając część tej produkcji na bazarach (często wadliwe egzemplarze). Mimo że znajomość języka szwedzkiego wśród polskiej młodzieży raczej nie była powszechna, opowieści o Tarzanie i jego synu Koraku, Supermanie (po szwedzku Stalmannen), Batmanie czy znakomita seria "Illustrerade klassikere", przedstawiająca komiksowe adaptacje światowej klasyki literackiej, zyskały ogromną popularność.

p

THORGAL AEGIRSSON

Rok 1976 okazał się dla polskiego komiksu szczególny. Kiedy pojawił się na rynku magazyn "Relax", jego dyrektorem artystycznym został Grzegorz Rosiński. W tym samym roku artysta odbył podróż do Belgii, by tam spróbować swoich sił jako rysownik komiksowy. Poznał wtedy Jeana Van Hamme’a, z którym stworzył serię "Thorgal" - jedną z najpopularniejszych na świecie. Zanim jednak doszło do tego spotkania, Rosiński był współautorem większości wydawanych w Polsce cyklów komiksowych. Ilustrował wiele zeszytów o przygodach "Kapitana Żbika" i "Pilota śmigłowca", a także "Legendarnej historii Polski". Rysował pierwsze plansze do ukazującej się na Zachodzie serii "Hans" (u nas znanej jako "Yans", kontynuowanej później przez Zbigniewa Kasprzaka). Po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego w 1981 roku wraz z rodziną wyjechał do Belgii. Pracował tam nad serią o Thorgalu. Wspólnie z Van Hamme’em stworzył także wielokrotnie nagradzaną opowieść"Szninkiel". W 1992 roku ukazała się pierwsza część serii zatytułowanej "Skarga Utraconych Ziem". Zmiana stylu rysowania przyniosła artyście kolejne sukcesy. Znakomicie odebrano wydany w 2001 roku komiks "Western" i "Zemstę hrabiego Skarbka" z 2003 roku. Eksperymenty malarskie Rosińskiego miały również odświeżający wpływ na ilustracje do kolejnych albumów o przygodach Thorgala.

Zaprenumeruj "Wielką kolekcję 1944-1989: Historia PRL"