Kancelaria Prezydenta planowała zorganizowanie uroczystości już w najbliższy piątek. Ale to może się nie udać, bo protestują rodziny zamordowanych oficerów, a zwłaszcza Andrzej Wajda, reżyser filmu "Katyń".
"Nominacja ta ma się odbyć w najbliższych dniach w okresie wyborczych rozgrywek politycznych. Nie chciałbym, aby śmierć mego ojca i tysięcy polskich oficerów zgładzonych w ZSRR służyła tym celom. Jeśli jest wola takiego uczczenia pamięci ofiar tej zbrodni, właściwym będzie uczynić to zgodnie z tradycją 11 listopada w Święto Niepodległości" - napisał reżyser w liście skierowanym do prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Opinię Wajdy podziela większość członków Rodziny Katyńskiej.
Do apelu reżysera przyłączyła się również aktorka Maja Komorowska, która miała odczytać część nazwisk z listy zamordowanych oficerów. "Początkowo się zgodziłam. Ostateczną decyzję podjęłam po rozmowach z ludźmi, którzy stracili bliskich w Katyniu. Wycofuję się i mam poczucie, że robię to, co powinnam" - powiedziała "Gazecie Wyborczej".
Strona prezydencka tłumaczy, że chciała połączyć uroczystość z premierą filmu "Katyń" i wizytą prezydenta na cmentarzu katyńskim 17 września. Wcześniej jednak planowano, że uroczystości odbędą się w rocznicę zbrodni - wiosną przyszłego roku.
Minister obrony narodowej Aleksander Szczygło powiedział w Radiu Zet, że mimo tych protestów uroczystości awansowania oficerów zamordowanych w Katyniu odbędą się zgodnie z planem - od jutra do niedzieli.
Tymczasem, jak ujawnił portal TVN24.pl, prezydent nie będzie mógł nadać wyższych stopni wszystkim oficerom zamordowanym w obozach na terenie ZSRR. Historykom udało się ustalić stopnie wojskowe tylko 13,5 tys. zamordowanych przez NKWD oficerów. Nie wiadomo wciąż, jakie szarże miało ok. tysiąca osób. A zgodnie z przepisami jest to niezbędne, by oficera można było awansować, nawet pośmiertnie.