Protest - o podwyżki - do którego na początku przyłączy się nawet połowa urzędników w Polsce, mocno skomplikuje życie podatników. Strajk włoski oznacza, że urzędnicy będą wolno i dokładnie sprawdzać deklaracje podatkowe i odsyłać je z powodu banalnych błędów. Nawet za brak przecinka. Do tego co godzinę będą sobie robić 5 minut przerwy w pracy.

Reklama

Stanisław Kręciproch, przewodniczący Federacji Związków Zawodowych Pracowników Skarbowych mówi wprost: "Będziemy bardzo skrupulatnie sprawdzać każde zeznanie podatkowe, a jeśli znajdziemy jakikolwiek błąd, nie będziemy go przyjmować i wezwiemy podatnika do urzędu ponownie".

Organizatorzy protestu przyznają, że wybór terminu strajku nie jest przypadkowy. Do końca marca muszą się z fiskusem rozliczyć właściciele firm, a do końca kwietnia zwykli podatnicy. "To jest czas, kiedy najwięcej ludzi pojawia się w urzędach skarbowych, urzędnicy mają najwięcej pracy, dlatego właśnie teraz postanowiliśmy pokazać rządzącym, w jakich warunkach i za jak małe pieniądze pracujemy" - mówi Tomasz Ludwiński, przewodniczący Krajowej Sekcji Pracowników Skarbowych NSZZ "Solidarność", która organizuje protest.

Bartłomiej Nowak, właściciel studia graficznego z Warszawy, jest przerażony. "Ten strajk oznacza, że przedsiębiorcy będą stać w gigantycznych kolejkach, denerwować się, czy nie będą odsyłani w nieskończoność. A na koniec dołożą karę za złożenie zeznania czy dopłacenie podatku po terminie".

Reklama

Stanisław Kręciproch nie ukrywa, że opóźnianie pobierania i przekazywania podatków Skarbowi Państwa jest jednym z celów protestu. "To jest jedyny sposób, żeby skłonić ministra finansów do podjęcia działań" - mówi. "Przykro nam, że ucierpią na tym także zwykli obywatele, ale przykład strajku celników pokazuje, że to jedyna skuteczna metoda na to, żeby rządzący spełnili nasze żądania".

Znawcy prawa podatkowego zapewniają jednak, że przykrych konsekwencji strajku włoskiego można uniknąć. "Zamiast składać zeznanie podatkowe osobiście, lepiej wysłać je listem poleconym. Za datę spełnienia obowiązku złożenia deklaracji uważa się stempel poczty" - wyjaśnia Mariusz Bidziński, prawnik z kancelarii radcowskiej Chmaj i Wspólnicy.

Jak zapowiadają związkowcy, strajk mogą przerwać jedynie wtedy, gdy minister finansów zaprosi ich do rozmów i przedstawi propozycje rozwiązań, które zaspokoją żądania urzędników. A jest ich sporo. Pracownicy skarbówki domagają się nie tylko przywrócenia obiecanych na podwyżki 60 milionów z rezerwy, które niedawno zostały odebrane, żeby spełnić oczekiwania celników. Chcą także uproszczenia przepisów podatkowych, zwiększenia liczby etatów i możliwości zatrudniania dodatkowych pracowników na okres składania zeznań podatkowych. "Prostsze prawo podatkowe i więcej ludzi, którzy w gorącym czasie przyjmowaliby deklaracje, sprawią, że podatnicy nie będą stać w kolejkach, a na nas nie będą patrzeć jak na wrogów" - mówi Tomasz Ludwiński.

Jak udało nam się dowiedzieć, kierownictwo resortu finansów pracuje właśnie nad propozycją zmian, którą przedstawi strajkującym pracownikom skarbówki. Ci zapowiadają jednak, że jeśli te rozwiązania nie załatwią ich postulatów, 29 i 30 kwietnia wezmą urlopy na żądanie.