W Krakowie firma deweloperska Leopard wypuściła obligacje pod zastaw sprzedanych mieszkań. Teraz żąda od klientów dopłat na spłatę papierów dłużnych, grożąc upadłością. Klienci już raz zapłacili pełną wartość budowanych mieszkań.

Reklama

>>>Przeczytaj o problemach klientów Leoparda

W Gdańsku klienci dewelopera CT BUDOWLANA S.A już w 2001 roku zapłacili 100 proc. wartości mieszkań. Potem pod ich zastaw firma i tak zaciągnęła kilkanaście milionow złotych kredytu pod nowe inwestycje. Nie spłacila i ogłosiła upadłość. Syndyk właśnie zabiera się za sprzedaż mieszkań z lokatorami za pozwoleniem sądu.

Klienci Mbud z Wrocławia - mimo że zapłacili pełną wartość mieszkań - także nie mogą być pewni, że staną się ich wlaścicielami, bo polskie prawo mówi jasno: właścicielem nieruchomości jest ten, kto został wpisany do księgi wieczystej, a nie ten kto zapłacił nawet 100 proc. wartości nieruchomości. Bez aktu notarialnego wpisu nie można zmienić. Po sprzedaniu mieszkań więc i tak formalnie deweloper jest właścicielem nieruchomości i może pod zastaw budynków zaciągać kolejne zobowiązania.

Reklama

Dlatego klienci z Krakowa, Gdańska i Wrocławia nadal nie mają aktów notarialnych, a tym samym własności. Klienci dewelopera CT BUDOWLANA S.A. z Gdańska kupili 2001 roku mieszkania na Osiedlem Kryształowym. Zapłacili za nie 100 proc. wartości odebrali klucze i zaczęli mieszkać czekając na podpisanie aktów notarialnych przenoszących na nich prawo własności. Kilka miesięcy potem na nieruchomościach pojawiły się kilkumilionowe dlugi, spowodowane zaciągnięciem przez dewelopera kredytów. W roku 2003 deweloper upadł nie podpisując z aktów notarialnych.

Ireneusz Ziółkowski, przedstawiciel stowarzyszenia poszkodowanych przez dewelopera z Gdańska "Moje-nie-Moje", mówi, że gdyby był na miejscu klientów Leoparda z Krakowa, który jeszcze funkcjonuje na rynku, zacisnąłby zęby i dopłacił żądaną kwotę, byle otrzymać akt notarialny z informacją, że mieszkanie nie jest obciążone wierzytelnościami.

"Ja już takiej możliwości nie mam. W tym roku syndyk za zgodą sądu zlicytuje moje mieszkanie. Wielokrotnie ponawiane próby zawarcia ugody z sądem zostały odrzucone, pomimo iż chciałem dopłacić do mieszkania znaczne kwoty. Prawo w Polsce jest tak skonstruowane, że zawsze uderza po głowie tych ostatnich w łańcuszku, czyli klientów. Państwo nam nie pomogło mimo wielokrotnych odwołań" - mówi.

Reklama

Ziółkowski ma do spłacenia jeszcze ponad 100 tys. zł kredytu. "Będę go spłacał do 2021 roku mimo, że zostanę pozbawiony mieszkania, na które kredyt zaciągnąłem" - tłumaczy.

Andrzej, informatyk z Katowic, był zainteresowany kupnem kawalerki. Żeby dobrze przygotować się do inwestycji, zaczął śledzić w internecie fora dyskusyjne na ten temat. "Po lekturze wszędzie widziałem deweloperów przekręciarzy. Dlatego postanowiłem kupić już wybudowane gotowe mieszkanie za gotowkę" - mówi DZIENNIKOWI.

W 2008 roku nie znalazł na Śląsku ani jednego dewelopera, który przystałby na jego warunki. "Wszyscy chcieli ode mnie zaliczki, podpisania umowy przedwstępnej itd. A przecież miałem pieniądze i chcialem dobrze zapłacić, byle od razu dostać akt notarialny i wpis do księgi wieczystej" - dodaje.

Podobną drogę przeszedł Ireneusz Ziółkowski w Gdańsku. "Sprzedaży mieszkania za gotówkę w chwili podpisywania umowy notarialnej odmówiło mi 14 deweloperów" - mówi DZIENNIKOWI i dodaje, że kolejne mieszkanie, jakie kupi, będzie pochodziło z rynku wtórnego.

"Nie stać mnie na drugi oszukańczy interes w życiu. Teraz wydając pieniądze chcę mieć wszystkie kwity w ręku i pewność, że wydając pieniądze zostanę w świetle polskiego prawa właścicelem" - dodaje.