Angielscy pracownicy firmy Trimline, która jest podwykonawcą m.in. napraw dla brytyjskiej Royal Navy, protestują przeciwko zatrudnianiu na budowie emigrantów z Polski. Argumentują, że już dziś prawie 70 procent całego zatrudnienia to obcokrajowcy. Niezadowolenie Brytyjczyków zwiększył niedawny komunikat firmy, która przyznała, że zatrudnia Polaków, bo nie może znaleźć wykwalifikowanych robotników na miejscu.
"To absolutny skandal. Co rano na budowę podjeżdża autobus z Polakami. W Birkenhead budujemy statki od dwustu lat. Niemożliwe, żeby nie było tu miejscowych ludzi gotowych do pracy!" - oburzał się jeden z pracowników stoczni.
Dalsze zatrudnianie Polaków na terenie stoczni może więc stanąć pod znakiem zapytania. Zwłaszcza po tym, jak członek Izby Gmin z okręgu Birkenhead, Frank Field, zażądał, by wszystkie informacje o wolnych miejscach pracy pojawiały się najpierw w lokalnych pośredniakach, a dopiero później w prasie.
Nie powinno się ściągać pracowników z zagranicy, jeśli siła robocza jest dostępna na miejscu. Rozmawiałem już o tym z ministrem ds. imigracji ? zapewniał.
Portowe miasteczko Birkenhead, położone niedaleko Liverpoolu, słynie z produkcji i naprawy statków. Znajduje się w nim stocznia Cammell Laird, w której budowane były okręty wojenne, m.in. parowiec RMS Mauretania z 1938 roku. Stocznia została zamknięta z powodu strat w 2001, ale działa ponownie od otwarcia w 2008 roku.