Po ulewnych deszczach z powodu osuwisk w Lanckoronie zniszczonych zostało 90 domów. 40 będzie musiało być rozebranych, co do 27 z nich Inspektorat Nadzoru Budowlanego wydał już decyzję, że nie nadają się do zamieszkania. W piątek szef rządu i minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller odwiedzili Lanckoronę, gdzie m.in. rozmawiali z jej mieszkańcami poszkodowanymi przez powódź.

Reklama

"Środki na odbudowę mieszkań się znajdą, nie w jakimś super standardzie, ale w takim, który pozwala na zamieszkanie w godnych warunkach. To sfinansujemy w całości. Potrzebna jest też - jeśli macie ją w sobie - akceptacja dla tego działania, tak żeby przyjąć wspólny sposób postępowania" - powiedział Tusk na spotkaniu z mieszkańcami Lanckorony.

Premier poinformował, że w przypadku Lanckorony i kilku innych miejsc w Polsce - jeśli taka będzie wola mieszkańców - zostanie podjęta decyzja o przeniesieniu danego osiedla na inne miejsce. Jak dodał, w takim wypadku, mieszkańcy Lanckorony, nie będą musieli wypełniać wniosków o pomoc do wysokości 100 tys. zł, bo - jak zauważył szef rządu - za te pieniądze nie uda się odbudować domów. "Musimy wspólnie postanowić, że - jeśli budujemy nowy dom dla każdego z państwa - to wtedy niestety, to trzeba uznać, że (poprzedni dom) nie będzie już miejscem do zamieszkania" - dodał premier.

Tusk ocenił, że jest szansa, aby każdy, kto stracił dom, pod koniec przyszłego roku już mieszkał w nowym domu o standardzie podobnym do średniej tego, co mieszkańcy stracili. "Będziemy finansowali tylko średni standard, taki, którzy inni też dostaną" - zaznaczył. "Chcemy zapewnić wszystkim nie najgorszy pod względem i wyglądu, i komfortu standard (mieszkań) w 100 procentach sfinansowany przez nas" - zapowiedział.

"Rząd będzie finansował wszystko to, co straciliście. Wspólnie zastanowimy się, jak zdobyć dodatkowe fundusze na poprawę sytuacji in plus, w porównaniu do tego, co było przed powodzią, przed osuwiskami. Gmina otrzyma także środki na to, żeby naprawić to, co nie jest prywatne, tylko samorządowe" - zapowiedział Tusk.

Jak dodał, do Lanckorony trafiło już 10 mln zł, a według szacunków straty bezpośrednie w gminie wyniosły 17 mln. Premier ocenił też, że Lanckorona może być przykładem dla całej Polski - jeśli chodzi o pomoc dla powodzian. Jak mówił, "Lanckorona jest miejscem, z którego chcielibyśmy zrobić model dobrego i skutecznego działania po klęsce powodzi, czy towarzyszącej jej klęsce osuwiskowej".

Podczas spotkania z powodzianami Tusk podkreślał, że Lanckorona to miejsce, gdzie "widać było wyraźnie, że pomoc, jaką oferujemy terenom poszkodowanym przez powódź, może być zwielokrotniona, jeśli się dołoży do niej dobra energia ludzi, którzy są na miejscu".

Reklama

Czytaj dalej >>>



"Czasami łatwiej jest odbudować zniszczony dom, niż poczucie wspólnoty, optymizm, czy nadzieję" - ocenił premier. "Było dla mnie rzeczą bardzo ważną, byśmy po tej powodzi nie opuścili rąk" - podkreślił. Jak mówił, usuwanie skutków powodzi to nie tylko kwestia pieniędzy, choć one są też bardzo potrzebne, ale potrzebne są też - dodał - "serce i energia". Tusk zaznaczył, że Rada Ministrów wyznaczyła 14 miejsc w Polsce do specjalnej pomocy rządowej w związku z powodzią.

Tusk podkreślał, że chce, by ludzie nie stracili na powodzi. "Ale też - mówię uczciwie - nie zarobią na powodzi" - zastrzegł. "Jak ktoś będzie chciał zarobić tu (w Lanckoronie - PAP), to będzie chciał wszędzie indziej w Polsce i wtedy popłyniemy nie z wodą, tylko z pieniędzmi już kompletnie" - tłumaczył. W ten sposób premier zareagował na opinię jednej z uczestniczek spotkania, starszej kobiety, która była zdania, że 300 tys. zł na samą budowę domu to za mało. Wcześniej kobieta uskarżała się, że ma jedynie 100 zł renty z KRUS-u. Tusk odpowiadał, że "nie może robić za rodzinnego księgowego i nie chce dopytywać o wysokość ubezpieczenia".

"Ja teraz pewne doradztwo finansowe pani proponuję, bo jeśli to jest 100 zł renty KRUS-owskiej i jeśli nie ma pani wielkotowarowego gospodarstwa (...), jak pani by się zastanowiła: jest decyzja, że wszystko jest do wysiedlenia, jeśli chodzi o pani budynki gospodarcze i dom, pani ma to wszystko ubezpieczone i pani bierze to ubezpieczenie, nie pytam ile, ale więcej niż 100 zł na pewno, i równocześnie ma pani miejsce do zamieszkania (...), tam przewidziany jest nieduży ogródek (...), to ma pani tak: domek w standardzie porównywalnym z tym, co pani miała, jakiś nieduży ogródek i oprócz tego ubezpieczenie za tamto (zniszczony dom), jakby było w 100 proc. zniszczone" - mówił Tusk.

"To nie jest tak źle" - stwierdził. Wtedy kobieta zapytała o możliwość wybudowania domu przez gminę na jej własnej działce. "Jeżeli ja mam działkę budowlaną, piękną uzbrojoną, w Lanckoronie, niech na mojej parceli wybudują mi dom" - mówiła. "Ale czy to jest miejsce, które jest zagrożone?" - dopytywał premier. "Nie, w innym miejscu, 1,60 ha działka" - odpowiedziała kobieta, na co Tusk zareagował: "Ooo, to nie jest tak źle, to ja widzę kochana, to jest tak: dom, zabudowania, ogród, działka uzbrojona w innym miejscu w Lanckoronie, ja nie zazdroszczę, ale ja mam mniejsze nieruchomości".

Tusk przyznał, że będzie możliwość budowy domu na własnej działce. "Taką propozycję mamy z grubsza przygotowaną" - dodał. "Jeśli pani będzie chciała postawić dom na własnej działce i traci pani to, co miała dotychczas, to sfinansujemy to w takiej wysokości, ile warte jest to średnie mieszkanie, które dajemy każdemu" - mówił.

Premier zastrzegł, że nie może być tak, że ktoś dostaje mieszkanie, czy domek o wartości około 300 tys. na działce, gdzie powstaje osada, a inna osoba mówi: "nie, mi to nie odpowiada wybudujcie mi dom na mojej działce za 1 mln zł". "Wyliczymy jak wygląda średni koszt miejsca zamieszkania, które odpowiada dość wysokim standardom, wycenimy jaka jest tego wartość, jeśli ktoś nie chce tam mieszkać i buduje sobie dom na własnej działce, dostanie tyle, ile warte jest to mieszkanie i nic więcej" - powiedział Tusk.

"To jaki ten domek będzie za 300 tys., chyba kurnik?" - pytała starsza pani. "To ja pani powiem teraz coś zupełnie serio: ja chciałbym tu, na tym gruncie mieszkać w domu za 300 tys. zł, naprawdę" - odparł Tusk.

Czytaj dalej >>>



Podczas spotkania Tusk przypomniał, że rząd przewidział jednorazowe nagrody pieniężne dla wielu tysięcy osób, które zaangażowały się w walkę z powodzią i usuwaniem jej skutków. "Po wielu tygodniach ciężkiej harówy, taka nagroda (im) się po prostu należy" - podkreślił.

"Będziemy chcieli - z druhów Ochotniczej Straży Pożarnej, którzy naprawdę angażują się w akcje ratunkowe i pożarnicze - stworzyć taki odwód, rezerwę na czas klęski. Będziemy finansowali szkolenia, lepszy sprzęt" - zapowiedział premier. Jak dodał, rząd chce, żeby część OSP, była Gwardią Narodową - odwodem w przypadku klęski.

"Polska ma najlepszą w Europie Ochotniczą Straż Pożarną, zakorzenioną, z tradycją, dobrze zorganizowaną, ludzie są przyzwyczajeni do poświęcania się za darmo. Chcemy z części tej Straży stworzyć takie bardziej bojowe oddziały - jeśli będzie na to zgoda samych strażaków z OSP" - zaznaczył Tusk.