Także w Lubelskiem zapowiadane jest rozszerzenie protestu - od poniedziałku do strajku dołączyć ma szpital im. Jana Pawła II w Zamościu, a od wtorku - szpital w Puławach. W Lubelskiem strajkowało dziś 17 szpitali, w Łódzkiem 20, w woj. śląskim protestuje 17 placówek. W woj. świętokrzyskim ma zaś od poniedziałku protestować 18 placówek.

Strajkujący lekarze domagają się 30-proc. podwyżki płac natychmiast i podwojenia zarobków w roku przyszłym. Władza mówi nie! Ale negocjuje z lekarzami, stosując metodę kija i marchewki.

Minister zdrowia Zbigniew Religa zapowiedział, że co prawda 100-procentowe podwyżki dla pracowników medycznych w przyszłym roku są niemożliwe, lecz realne są 30-proc. podwyżki - tyle że nie od zaraz, a od października tego roku.

Aby pomóc lekarzom w podjęciu właściwej decyzji, wojewodowie zarządzili badanie legalności strajków. Dyrektorzy placówek mają trzy dni na wyjaśnienie sprawy - pierwsze informacje powinny być znane na początku przyszłego tygodnia. Większość dyrektorów nie wie jeszcze, czy będzie płacić protestującym za dni strajku. Decyzję mają podjąć po sprawdzeniu legalności protestu.

W Łodzi uruchomiono dodatkowo całodobową bezpłatną infolinię donosową - 9287. Mieszkańcy miasta i województwa mogą zgłaszać pod tym telefonem przypadki odmowy udzielenia pomocy lekarskiej przez personel szpitala Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.

To działa, bo niektórzy lekarze miękną. Dzisiaj protestujący w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym podpisali porozumienie zapewniające im 30-proc. podwyżkę płac od października. Dodatkowo pracownicy otrzymają 3,5 proc. podwyżki z wyrównaniem od początku roku, a do ich płac zasadniczych zostaną włączone różne dodatki. Lekarze nie dostaną jednak wynagrodzenia za czas strajku.

Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy (OZZL) i Krajowy Komitet Strajkowy Lekarzy zwróciły się w dzisiaj listownie do premiera, ministra zdrowia i ministra finansów o podjęcie bezpośrednich rozmów rządu z reprezentacją strajkujących lekarzy.