"Przez moje picie cierpiała rodzina: żona i wnuki. Nie widzieli mnie trzeźwego" - wyznaje aktor. "Wnuki chciały iść ze mną na rower, na spacer. Mówiłem ciągle: Nie chce mi się! Bo coraz mniej mi się chciało" - opowiada. Budził się skacowany w dziwnych miejscach, znikał z domu, nie poznawał znajomych.
Teraz Daniel Olbrychski czuje się jak nowo narodzony. Przełom nastąpił, gdy dobijał do sześćdziesiątki. W dniu śmierci Jana Pawła II wypił ostatniego drinka. To był ostatni moment. Teraz wróciła mu chęć do sportu i do życia.