Wciąż nie wiadomo, jak doszło do zarażenia. Sanepid podejrzewa, że w stacji nie przestrzegano zasad higieny. Z usług stacji korzystało 117 pacjentów. "Badania przejdą także rodziny pacjentów" - zapewnił dyrektor ostrowskiego sanepidu.

Reklama

Blady strach padł na pacjentów stacji dializ w Ostrowie Wielkopolskim, gdy na początku sierpnia wyszło na jaw, że 13 osób podczas zabiegów zostało zakażonych groźnym wirusem. O sprawie sanepid powiadomił prokuraturę. Bada ona teraz, czy sprzęt jednorazowego użytku nie był wiele razy stosowany, czy używano rękawic. Wiadomo już jednak, że pielęgniarka stosowała jedną strzykawkę do kilku czynności! Kobieta została wyrzucona z pracy, podobnie jak ordynator. Kierownictwo stacji dializ bije się w piersi i zapewnia, że sprowadzi specjalne leki dla zarażonych żółtaczką typu C.

Oby dotrzymali słowa, bo miesięczna kuracja kosztuje nawet kilka tysięcy złotych. Leki te nie są refundowane, a bez leczenia może dojść do tragedii! Żółtaczka typu C, to groźna choroba wątroby, którą wywołuje wirus, przenoszony przez krew i kontakty seksualne. Zarazić się można także podczas wykonywania tatuażu, piercingu i zabiegach akupunktury. Wprawdzie choroba przebiega początkowo łagodnie, ale u około 70 proc. chorych przechodzi w stan przewlekły - ciągnie się latami i może prowadzić do marskości wątroby, a nawet raka! Przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu C nie ma szczepionki.

Nie bez powodu przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) żółtaczka typu C nazywana jest "cichą epidemią" lub "bombą z opóźnionym zapłonem". Bywa, że ludzie latami nie wiedzą, że na nią chorują. A tymczasem okazuje się, że osób zarażonych wirusem wywołującym żółtaczkę typu C jest na świecie pięć razy więcej niż zarażonych wirusem HIV! W Polsce wiadomo na razie o około 700 tys. chorych.

Reklama