Cap Arcona był niemieckim luksusowym liniowcem. Uważany za jeden z najpiękniejszych w tamtym czasie statków pasażerskich. Przewoził najbogatszych pasażerów, ale także emigrantów do Ameryki Południowej. W kwietniu 1945 roku na statek przeniesiono więźniów z obozów koncentracyjnych, m.in. z Auschwitz. Hitlerowcy chcieli wypłynąć z Zatoki Lubeckiej w morze i tam zatopić więźniów. Okręt nie miał jednak paliwa.

Wtedy doszło do tragicznej pomyłki. 3 maja 1954 roku samoloty RAF przeprowadziły cztery naloty na statek. Piloci sądzili, że widzą transport żołnierzy. W efekcie utonęło ponad 7000 więźniów. Setki osób, które przeżyło atak dopłynęło do brzegu, ale tam SS wystrzelało rozbitków. Zaledwie 350 osób zdołało przeżyć.

Cztery miesiące wcześniej rosyjska łódź podwodna zatopiła Wilhelma Gustloffa. Na dno poszło 10 tys. uciekinierów z Prus Wschodnich. Statek zatonął w ciągu czterech minut. Niemieckie jednostki, które przypłynęły na ratunek, wydobyły z wody jedynie 838 rozbitków.

Trzecią, największą tragedią w morskich dziejach było utonięcie MS Goyi. Statek najpierw u wybrzeży południowego cypla Mierzei Helskiej zaatakowały radzieckie bombowce. Dobiła go łódź podwodna. W lodowatej wodzie zginęło co najmniej 6000 osób (niektóre źródła mówią o 7000), dokładna liczba ofiar nie jest znana. Uratowano tylko 165 niemieckich rozbitków.





Reklama