Żaden z duchownych nie odmawia prawa ks. Jankowskiemu do ujawnienia nazwisk donosicieli. Nie podoba im się sposób, w jaki to zrobił, bo żaden ksiądz nie powinien być oskarżycielem - mówi biskup Pieronek. Martwi się też, że podanie nazwisk może złamać życie osobom z listy.
Podobnie myśli największy zwolennik lustracji w Kościele - ks.Tadeusz Isakowicz-Zaleski. "Ja bym tak nie zrobił, dlatego że powinno się wszystkim podać stopień szkodliwości danego, tajnego współpracownika" - przekonuje krakowski duchowny.
"Nie jest dobrą rzeczą wrzucanie wszystkich zarejestrowanych osób jako TW do wspólnego worka. Tam są bardzo groźni agenci, tzw. agenci wpływu, i są tam osoby, które się tam przypadkowo zaplątały albo współpracę zerwały" - wyjaśnia ksiądz Zaleski.
Sam metropolita zachowanie księdza Jankowskiego ocenia tylko... machnięciem ręki. Arcybiskup Tadeusz Gocłowski przyznaje jednak, że prałat znalazł się w niezwykle trudnej sytuacji - musiał podać nazwisko swojego przyjaciela, biskupa Meringa.
A czy będzie wyciągał jakieś konsekwencje wobec duchownych wymienionych przez ks. Jankowskiego? Nie. "To są dorośli ludzie i sami powinni wiedzieć, co mają zrobić. To w interesie oskarżanych jest oczyszczenie się z zarzutów" - podkreśla arcybiskup Gocłowski.