Meteorolodzy nie pozostawiają złudzeń. Jeśli w ogóle zacznie prószyć śnieg, to i tak będzie go jak na lekarstwo. "Może pod koniec tygodnia w górach spadnie trochę białego puchu, ale nie więcej niż 10 cm. Poza tym temperatura nie będzie sprzyjała zaleganiu pokrywy śnieżnej" - mówi Wojciech Raczyński, dyżurny synoptyk z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Nad Polskę napływa bowiem powietrze z południa. A to oznacza, że 31 grudnia będzie od 2 do 8 st. C, a w Nowy Rok od 5 do 9. A co potem? Meteorolog rozkłada ręce: "Niby dotrze do nas powietrze polarno-morskie, ale polarne będzie ono tylko z nazwy".



Dlatego nie ma się co dziwić, że właściciele wyciągów są rozgoryczeni i pozostaje im tylko zaklinać naturę, aby zmieniła zdanie. "Jak tak dalej pójdzie, to mogę zwinąć interes, u nas nie ma co uruchamiać maszyn, no chyba, że ktoś chciałby sobie sprzęt poniszczyć o kamienie" - mówi Andrzej Kosmyk ze Szklarskiej Poręby. Także wypożyczalnie sprzętu narciarskiego świecą pustkami. "Dziś wypożyczyłem tylko 20 kompletów. Pięciokrotnie mniej niż w ubiegłym roku" - wzdycha Józef Nowosilski.



Właściciel wypożyczalni Bania w Białce Tatrzańskiej liczy, że pogodę uda się przechytrzyć armatkami. "Jest minus trzy stopnie, więc wszystko idzie w dobrym kierunku, jeszcze kilka dni naśnieżania i nie będzie najgorzej" - mówił wczoraj wieczorem, trzymając kciuki.



Górale zdają sobie jednak sprawę, że jeśli pogoda nie dopisze, to stracą na tym wszyscy. "Po prostu przyjedzie do nas znacznie mniej turystów. Wybiorą Alpy albo Dolomity, gdzie będą mieli gwarantowaną pogodę" - mówi Anna Gadowska z Biura Usług Turystycznych PTTK.