Związkowcom puszczają nerwy, bo dyrekcja PKP nie chce z nimi rozmawiać o podwyżkach płac - żądają, by ich pensje wzrosły o sto złotych. Dlatego blokowali tory. Liczą, że ich protest zmusi kierownictwo Polskich Linii Kolejowych do rozmów o większych pieniądzach. Strajk zakończył się w południe. Jednak nie wiadomo, czy nie będzie kolejnych blokad, jeśli dyrekcja nie ugnie się przed ich żądaniami.

Reklama

Ofiarą strajku stali się podróżni. Pociągi omijały Kraków Główny i wyjeżdżały tylko ze stacji Kraków Płaszów. Ale na ten dworzec z Krakowa Głównego trzeba było dojechać. Kolejarze, którzy nie wyszli na tory, czym prędzej podstawiali nowe składy. Stąd te potężne opóźnienia.

Ale kolejarze protestują także w Kutnie. Po południu pracownicy PKP zablokowali tory, blokując wjazd na stację dziesięciu pociągom. Protestujący domagają się remontu torów na odcinku Łódź Kaliska-Kutno. Tłumaczą, że od grudnia pociągi pokonują 53-kilometrowy odcinek w dwie godziny.

"Pasażerom, którzy zrezygnują z jazdy pociągiem, zwrócimy pieniądze za bilety" - obiecują dziennikowi.pl pracownicy PKP.