Mogli zarobić nawet kilka milionów złotych. Dorobili się m.in. na paserstwie i wymuszaniu okupów za zwrot skradzionych aut. Fałszowali dokumenty, a samochody sprzedawali na części. Na ich celowniku były przede wszystkim takie marki, jak audi, BMW, mercedes i volkswagen.

Reklama

Auta były przechowywane w dwóch "dziuplach" w okolicach Katowic i na Podbeskidziu. Przestępcy korzystali też z dwóch "szrotów", czyli magazynów części. A wszystko to pod przykrywką zupełnie legalnej działalności: warsztatów, komisów i skupów używanych, często zniszczonych aut.

Policja ma teraz pełne ręce roboty. Musi sprawdzić tysiące przejętych części i ustalić, które z nich pochodzą ze skradzionych pojazdów. Część aut - m.in. terenowe modele toyoty land cruiser, toyoty RAV4 czy BMW X3 i X5 - wrciła już do właścicieli.

Zatrzymani mają od 29 do 47 lat. Działali w województwach śląskim, opolskim i małopolskim. Dziewięć osób zostało już aresztowanych na trzy miesiące. Dwie wciąż czekają na decyzję sądu. Grozi im nawet dziesięć lat za kratkami.