Dziadek wypłynął z wnuczkiem z Jastarni o 8.30 na małej, 3,5-metrowej łódce. Po ośmiu godzinach Morskie Ratownicze Centrum Koordynacyjne dostało sygnał, że już dawno powinni wrócić, ale tak się nie stało. Ratownicy wypłynęli w morze. Jednak bez rezultatów. "Przepływający przez zatokę jacht odnalazł tylko wywróconą do góry dnem łódkę" - poinformował dyżurny MRCK.

Poszukiwania prowadzone były w bardzo ciężkich warunkach. Na Bałtyku wiał wiatr z siłą dochodzącą do 6 stopni w skali Beauforta, a woda miała około 6 stopni Celsjusza.