Szef MSWiA Janusz Kaczmarek zdecydował o objęciu 22-letniej Nigeryjki programem ochrony osób - ofiar handlarzy żywym towarem."Mam ustne zapewnienie ministra, że tak się stanie, dokumenty lada chwila zostaną podpisane przez szefa" - mówi Michał Rachoń, rzecznik resortu spraw wewnętrznych.

Dziewczyna jesienią zeszłego roku, mając zaproszenie do klubu piłkarskiego z Lublina, razem z czwórką innych Nigeryjczyków przyjechała do Polski. Jej towarzysze przepadli. Janet przez kilka miesięcy - do marca 2007 r. - najpewniej przetrzymywana była w domu publicznym. W stanie agonalnym odnalazła się w ośrodku dla uchodźców w podwarszawskim Dębaku, skąd zabrała ją straż graniczna.

Gdyby nie publikacja DZIENNIKA, dziewczyna 15 maja siedziałaby już w samolocie do Nigerii, przymusowo deportowana. Procedurę wstrzymał szef MSWiA i prokuratura z Lublina, która wszczęła śledztwo w sprawie handlu ludźmi.

W czwartek Janet miała wyjść z aresztu i trafić pod skrzydła fundacji La Strada, niosącej pomoc ofiarom handlarzy żywym towarem. Jej stan zdrowia, głównie psychiczny, na razie jednak na to nie pozwala.

"Gwałtowna zmiana otocznia może pogorszyć jej stan. Od dwóch dni opiekę nad Janet sprawują nasi pracownicy" - mówi Irena Dawid-Olczyk z fundacji.

Przekonują ją do siebie, oswajają, by dziewczyna im zaufała. La Strada szuka dla dziewczyny bezpiecznego miejsca, gdzie będzie leczona i gdzie nie dopadnie jej mafia. "Poza tym jest ona nosicielką wirusa HIV i dlatego nie wszystkie placówki mogą ją przyjąć" - dodaje przedstawicielka fundacji.

Problemem może być przekonanie Nigeryjki do współpracy nie tylko z prokuraturą (jest jedynym świadkiem, i zarazem ofiarą, w sprawie handlu ludźmi), ale i z urzędami. Aby zalegalizować pobyt w naszym kraju, Janet musi podpisać prośbę o wizę. Jeśli tego nie zrobi, La Strada lub prokuratura wystąpią do sądu o tymczasowe ograniczenie jej praw.

Jest wielce prawdopodobne, że Janet została w pewnym sensie "zaprogramowana" w Nigerii. Dziewczyna może pochodzić z plemienia Yoruba. "Wierzenia tego plemienia wywarły ogromny wpływ na mieszkańców Karaibów i to właśnie z nich wyłonił się kult voo doo" - mówi Paweł Kamiński z Fundacji Współpracy Polsko-Afrykańskiej Teranga. Nigeryjka, kiedy był z nią kontakt, wspominała, że przed wyjazdem kazano jej podpisać własną krwią jakieś dokumenty. Ile jest w tym prawdy, na razie nie wiadomo.

Dziewczynie pomoc zadeklarowała polska i europejska diaspora afrykańska. "Historia Janet wszystkimi wstrząsnęła. Przetłumaczyłem na angielski artykuły z DZIENNIKA i przesłałem je do organizacji europejskich pomagających Afrykańczykom. Między innymi do Black Women Community, która pomaga czarnoskórym kobietom wykorzystywanym seksualnie" - dodaje Kamiński.

"Dziś wysłałem list do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry z prośbą o wyjaśnienie całej prawy i dopuszczenie nas do Janet, aby jej pomóc" - mówi Mamadou Wagaue, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Afryki, działacz European Network Against Racism. "To, co jej się przydarzyło, to skandal, jaki nie powinien zaistnieć w cywilizowanym kraju. Rozmawiałem w tej sprawie z wieloma osobami pochodzącymi z Afryki, większość to lekarze. Wszyscy oferują Janet pomoc. Nigdy wcześniej nikt z nich nie słyszał, aby którejś z Afrykanek przydarzyły się w Polsce takie rzeczy" - dodaje Wagaue.

Tapiwa Muzawazi z Zimbabwe, student prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, założyciel Koła Afrykańskiego na UJ, zapowiada, że 26 maja zostanie zorganizowany mecz piłkarski pomiędzy studentami z Polski i Afryki.

"Chcemy, aby dochody z niego zostały przekazane na leczenie Janet. Najważniejsze, aby doszła do siebie, a pieniądze zawsze się jej przydadzą" - deklaruje Muzawazi.


Szefowa "La Strady": Sprawa Janet jest, niestety, wierzchołkiem góry lodowej

Jakub Stachowiak: Janet Johnson za kilka dni wyjdzie z aresztu deportacyjnego i trafi pod wasze skrzydła. Co się z nią będzie działo?
Stana Bukowska, szefowa Fundacji Przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu "La Strada": Trafi w bezpieczne miejsce, gdzie otrzyma fachową opiekę: lekarza, psychologa, prawnika. Janet dostanie od nas odzież i środki pierwszej potrzeby. Już zgłosiło się do nas wiele organizacji i osób prywatnych, którzy znają jej los z publikacji „Dziennika” i także chcą jej jakoś pomóc, np. pokryć koszty leczenia. Pierwszy krok to bardzo skrupulatna ocena jej potrzeb. Janet będzie miała przy sobie osobę, która będzie nadzorować wszystko, co się wokół dzieje – od leczenia, przez sprawy prawne, po kontakty z urzędami, prokuraturą. W dalszym etapie pomocy będziemy chcieli wyciszenia szumu wokół niej, dla jej dobra.

Macie bezpieczne schronienie dla Janet?

Mamy schronisko, ale dziewczyna na pewno tam nie trafi, bo wymaga specjalistycznej opieki. Poza tym chodzi o jej bezpieczeństwo, bo mogą z nią szukać kontaktu grupy przestępcze, zainteresowane jej losem. Dlatego powiem tylko tyle: Janet trafi do bezpiecznej kryjówki.

A pomoc psychologa? Jest chyba teraz najważniejsza, bo dziewczyna jest w głębokiej traumie.
Skontaktujemy ją z psychologiem albo psychoterapeutą, który mówi po angielsku.

Nie ma szans na znalezienie kogoś, kto zna jej ojczysty język? Specjaliści twierdzą, że Janet wówczas chętniej się otworzy.
To będzie bardzo trudne, ale jej przypadek jest tak głośny, że może uda się kogoś takiego odszukać.

Czy Janet wie, co się wokół niej dzieje, że ktoś jej pomaga?
Ona jest jeszcze w szoku, przez wiele tygodni była w niewoli, więc teraz w bardzo niewielkim stopniu rozumie zamieszanie wokół niej. Sprawa Janet nie jest, niestety, jedyna. W Słupsku policja znalazła w domu publicznym Kenijkę. Dziewczyna jest skrajnie wyczerpana, ale chce rozmawiać i zeznawać. To oznacza, że sprawa Janet, którą odkryliście, jest najpewniej wierzchołkiem góry lodowej.


Psycholog: Janet jest teraz jak zwierzątko zagnane w ślepą uliczkę. Może zrobić sobie wszystko

Daniel Walczak: Janet Johnson nie wyjdzie od razu z aresztu deportacyjnego, najpierw przedstawicielki La Strady przez kilka dni będą powoli oswajać ją ze sobą. Czy nie lepiej byłoby od razu zabrać ją do innego miejsca, przyjemniejszego niż areszt?
Ewa Woydyło-Osiatyńska, psycholog: Z opisu jej zachowania wynika, że to skrzywdzona, cierpiąca, chora osoba. Ktoś straumatyzowany. Trauma to coś, co spotyka ludzi wychodzących z pożaru, jakiejś katastrofy – albo gwałtu. To jest cały zestaw objawów syndromu posttraumatycznego: taka osoba nie może stać na nogach, boi się ludzi, ma halucynacje, przypominają się jej najstraszniejsze chwile, pojawia się lęk o przyszłość. A także nerwice, które mogą wpływać na jej zachowanie wobec osób widzianych po raz pierwszy. To są groźne objawy, bo w takim stanie ktoś może zachować się w sposób zupełnie niekontrolowany, a nawet popełnić samobójstwo.

Stąd konieczność tak delikatnego wprowadzania tej dziewczyny w nowe otoczenie?

Nie trzeba być psychologiem, żeby powiedzieć, że ta osoba wymaga troski. Ona jest teraz jak zapędzone w narożnik zwierzątko, może gryźć, szaleć, uderzyć głową w ścianę i rozwalić sobie czaszkę. Dlatego to bardzo dobrze, pięknie, że tak zostanie potraktowana, że Straż Graniczna rozumie kondycję tej osoby.

Z niepotwierdzonych, niezweryfikowanych dotąd informacji wynika, że handlarze ludźmi w Nigerii mogą wykorzystywać miejscowe wierzenia, np. każą przysięgać, podpisywać jakieś cyrografy, że zwerbowana osoba nigdy niczego nie ujawni. I być może dlatego Janet Johnson nie chce niczego podpisywać, powiedzieć. Czy psycholog może przełamać taką przysięgę?
Podam tu analogię. Wyobraźmy sobie, że ktoś wierzy w Boga. I proszę zadać pytanie – czy psycholog jest w stanie go z tej wiary wytrącić? To jest możliwe, ale zależy od siły tej wiary, nie ma gwarancji. Potrzebny jest dobry psycholog, szaman wręcz. Nie zwykły terapeuta, który powie bdquo;jesteś w innym kraju, tu ci nic nie grozi”.

Taki psycholog, który będzie dla niej silniejszym szamanem niż ten z Nigerii?
Wiara dotyka najgłębszego poziomu przekonań, bo mocna wiara staje się przekonaniem.

Psycholog-szaman, wykorzystując jej wierzenia, przekona dziewczynę, że można przysięgę odwrócić?

Między innymi. Ale zastosowanie konkretnych metod będzie zależeć od wstępnego rozpoznania psychoterapeuty. Tego, co się dowie o Johnson od Johnson: jaka jest, czy jest naprawdę zdeterminowana jakąś klatwą, czy też może motywem jej działania jest po prostu forma autyzmu bdquo;ja nie będę współpracować”...

A może zwyczajnie strach przed osobami, które ją tak strasznie skrzywdziły.
To jest tzw. syndrom mafii. Jak ktoś ma długi i wierzyciele mu grożą, to taka osoba może uwierzyć we wszystko.

























































Reklama