Kiedy prokuratorzy dostali do ręki wyniki sekcji zwłok Wiktorii, nie mieli wątpliwości - 54-letni Jerzy O., który się nią "opiekował", musi usłyszeć zarzut zabójstwa. Mała zmarła, bo w jej mózgu zrobił się krwiak, miała też potłuczoną kość sklepieniową i podstawę czaszki. Ale to nie koniec - lista obrażeń jest bardzo długa. Stłuczona kość lewej ręki, złamane żebro i mnóstwo siniaków.

Reklama

Nie ma też wątpliwości, że te rany to nie jest wynik nieszczęśliwego wypadku. Mężczyzna najpewniej uderzał główką Wiktorii o podłogę, bił ją po całym ciele pięściami.

Śledczy chcą też, by do aresztu trafili rodzice dziewczynki, którzy zostawili ją pod "opieką" kompletnie pijanego mężczyzny. Oni jednak uparcie twierdzą, że nie zrobili nic złego. Kiedy prokuratura przedstawiała im zarzuty narażenia dziecka na niebezpieczeństwo, oni przekonywali, że są niewinni. Nawet gdy wrócili po małą, byli pijani.