Chłopcy, w wieku 14- i 15 latek, bawili się w wodzie. Nagle jeden zaczął się topić. Mężczyzna rzucił się na ratunek. Udało mu się wyciągnąć chłopca z wody, ale on sam nie zdołał już wyjść na brzeg.
To już kolejna tragedia w polskich wodach. Wczoraj utonął 11-letni chłopiec. Razem ze starszym kolegą kąpał się w stawie przy kopalni "Julian" w Piekarach Śląskich. Policję zaalarmowała nieznana kobieta. Jego ciało znaleźli dopiero wieczorem płetwonurkowie. Kolega 11-latka trafił do szpitala z mamą. Tam przewieziono również załamaną matkę utopionego chłopca.
Po południu tego samego dnia w Gliwicach utonął 16-latek. Chłopiec kąpał się na strzeżonym kąpielisku ośrodka wypoczynkowego przy ul. Ziemięcickiej. Ale kiedy zauważono, że poszedł na dno, było już za późno, by go uratować.
Także dzikie kąpielisko w Mirostowicach Dolnych (woj.lubuskie) zebrało śmiertelne żniwo. 16-letni chłopak nad wodę wybrał się razem z kilkoma swoimi kolegami. Nastolatek nie potrafił pływać i - podobno - nie wchodził głęboko do wody. Jednak w pewnym momencie jego koledzy zauważyli, że ich kolega zniknął. Ciało nastolatka policyjni płetwonurkowie odnaleźli pod wodą dopiero dzisiaj.