Informacje o tym, że specsłużby zajmą się filmem nagranym przez Al-Kaidę, potwierdza rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej, Jarosław Rybak. "Służby specjalne muszą ustalić, gdzie i kiedy sporządzono nagranie, choćby po to, by ustalić jego autentyczność" - tłumaczy Rybak. Twierdzi, że wycinanie z takich filmów zdjęć terrorystów jest już rutynowym działaniem.
"Zdjęcia trafiają do specjalnej bazy, ale nie służy ona do tego, by policja mogła w tłumie odnaleźć terrorystę" - twierdzi Rybak. Do czego więc służy baza danych? Archiwum jest tworzone na potrzeby ośrodków szkoleniowych dla polskich agentów wywiadu.
Dziennik.pl ustalił też, że na kursach antyterrorystycznych pokazywane są filmy z egzekucji, samobójczych zamachów, ataków na siły sojusznicze w Afganistanie oraz szkoleń terrorystycznych. Wszystko po to, by oswoić agentów wywiadu z widokiem krwi i wytłumaczyć im sposób rozumowania terrorystów.
Jarosław Rybak powiedział dziennikowi.pl, że nie wszystkie tego rodzaju filmy trafiają do mediów. Specsłużby, jeśli trafią na takie filmy w sieci, wolą ich nie upubliczniać. Chodzi o to, by nie wywoływać w społeczeństwie niepotrzebnych obaw. "Tego rodzaju nagrania rzadko dowodzą o autentycznym zagrożeniu. Talibom zależy raczej na przestraszeniu przeciwnika. To element wojny psychologicznej, którą - niestety - Al-Kaida wygrywa" - mówi Rybak.
Polskie służby specjalne biorą pod lupę film, jaki Al-Kaida zamieściła w internecie. Widać na nim szkolenie 300 afgańskich samobójców, którzy mieli trafić do Europy. Nasze specsłużby sprawdzą, kiedy i gdzie powstało nagranie. Wytną z niego zdjęcia terrorystów i umieszczą je w tajnej bazie danych - ustalił dziennik.pl.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama