Dramatycznie zakończyła swoje sześć dni głodówki jedna z protestujących pielęgniarek. Straciła przytomność i odwieziono ją do szpitala przy ul. Banacha. Był kompletnie wycieńczona.
Dwie inne pielęgniarki postanowiły zakończyć głodówkę po rozmowie z lekarzem. To oznacza, że przed kancelarią premiera głoduje już tylko jedna pielęgniarka. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom nie dołączy już do niej żadna koleżanka. Zarząd związku po kolejnym zasłabnięciu postanowił, że nie będzie już więcej głodujących. Ta forma protestu nie wymusiła zgody rządu na postulaty, a tylko naraża zdrowie pielęgniarek.
Jolanta Kwas z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych podkreśliła jednak że zakończenie głodówki nie oznacza końca "białego miasteczka". Noc przed kancelarią spędziło ok. 200 osób, teraz protestuje ok. 700. Kwas odniosła się także do słów wojewody mazowieckiego Jacka Sasina, który powiedział, że protest jest nielegalny. Powiedziała, że pielęgniarki mają zgodę na piśmie na protest do 15 lipca.
Z wojewodą nie zgadza się też prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Według niej protest jest zgodny z prawem.
Namiotowe "białe miasteczko" rozbito przed kancelarią po manifestacji 19 czerwca. Po siedmiu dniach protestu część pielęgniarek rozpoczęło głodówkę.