Nie ma jak inwestycje w nieruchomości! Kredyt dostać nie jest trudno, a ceny rosną jak szalone. A jak jeszcze jest się radnym, to łatwiej wypatrzyć inwestycyjne perełki. Tak właśnie zrobił Arkadiusz Marcinkiewicz, radny PiS z Gorzowa Wielkopolskiego.
Pół roku temu kupił kino od syndyka państwowej spółki Film Art. Zapłacił za nie 900 tysięcy złotych. Kredyt uzyskał w banku PKO, któremu szefuje jego brat - Mirosław. We wtorek miejscy radni oświadczyli z wyraźnymi pretensjami, że Marcinkiewicz kino sprzedał za prawie 4 mln złotych. Na czysto zarobił więc 3 miliony.
Dlaczego ogłosiło o tym miasto? Bo samo interesowało się tym kinem. Tylko, jak pisze "Gazeta Lubuska", omyłkowo zabiegało o grunt i budynek w Urzędzie Marszałkowskim, a nie u syndyka. Władze miasta przechytrzył radny Marcinkiewicz - wiedział, że miasto chce kupić kino, ale nic nie powiedział i sam kupił tę nieruchomość. "Gdyby miasto stanęło do przetargu i podbiło stawkę, pewnie kina bym nie kupił, bo nie byłoby mnie stać. Takie są prawa rynku" - mówił "Gazecie Wyborczej".
Po przetargu miasto wystąpiło nawet z wnioskiem do prokuratury. Ale ta oddaliła sprawę. Nie dopatrzyła się w transakcji niczego nielegalnego.
Miasto postanowiło więc przedstawić swoje racje na konferencji. Wystąpiła na niej rzeczniczka urzędu miasta. Jolanta Cieśla powiedziała, że nie wystawi oceny moralnej radnemu, ale jego postawą jest zawiedziona. Co na to Marcinkiewicz? Powiedział, że postawy miasta na razie nie skomentuje, najpierw porozmawia z prawnikiem.