Ludzie nie wierzyli własnym uszom, kiedy sędzia Joanna Kozera odczytywała wyrok. Nie przyznała Marioli K. ani grosza odszkodowania od spółki MTK, przez której zaniedbania w styczniu ubiegłego roku runęła hala w Katowicach, grzebiąc 65 osób. Wśród tych, którzy katastrofy nie przeżyli, był mąż kobiety. Podobnie jak rodziny innych ofiar domaga się ona od właścicieli hali zadośćuczynienia.

Ale, jak widać, nie wszyscy mają równe szanse na odszkodowania. Bo sąd zaczyna liczyć, czy po stracie bliskich przypadkiem nie polepszyło im się życie. Joanna Kozera z Sądu Okręgowego w Katowicach skrupulatnie zbadała, ile pieniędzy Mariola K. dostała po śmierci męża, ile zarabia, i jaką ma po swym małżonku rentę.

Sędzi wyszło czarno na białym z tego niezwykłego rachunku: wdowa wzbogaciła się o 68,5 tys. zł, które dostała z tytułu odszkodowania od ubezpieczyciela hali i jako zapomogi od różnych instytucji państwowych i prywatnych. Poza tym nie została bez środków do życia, a ma ich nawet więcej niż wtedy, kiedy żył mąż. Bo mężczyzna miał pensji 1400 zł, a Mariola K. nie pracowała. Teraz ma 1200 zł renty i znalazła sobie zatrudnienie za 800 zł miesięcznie. Ma więc o 600 zł więcej niż wtedy, gdy mąż żył.

Sędzia Kozera oddaliła więc pozew o 91 tys. zł odszkodowania jako bezzasadny. To pierwszy taki wyrok dla bliskich ofiar katastrofy w Katowicach. Dotychczas zapadło ich już sześć i za każdym razem przyznawane były odszkodowania od MTK.

Powódce przysługuje odwołanie do Sądu Apelacyjnego. Na razie nie wiadomo, czy Mariola K. się na to zdecyduje.