W przyszłym roku odbędą się w Londynie wybory na burmistrza miasta. Jeszcze kampania nie rozkręciła się na dobre, a już przyszli kandydaci szukają dodatkowych głosów. Jednym z takich niezagospodarowanych elektoratów są Polacy. Jak podaje BBC, już w tej chwili w Londynie jest ponad 50 tys. Polaków uprawnionych do głosowania, a ich liczba ciągle rośnie.

Reklama

Obecny burmistrz Ken Livingstone walczący o trzecią kadencję nie marnuje czasu. Już kilkakrotnie spotykał się z polonijnymi organizacjami, odwiedził także polskich artystów. O przyszłości Polaków dyskutował z przedstawicielami najbardziej poczytnych polskich czasopism w Londynie. Jak relacjonują „Dziennikowi” uczestnicy spotkań, burmistrz zwracał się do nich słowami: „Jesteście pełnoprawnymi mieszkańcami stolicy, polskimi londyńczykami. Już niedługo będziecie mieli tak mocną pozycję jak Irlandczycy czy Hindusi”.

Ken Livingstone zapowiedział, że chce zorganizować festiwal kultury polskiej w Londynie. Przekonywał też, że nie są mu obce problemy Polaków, obiecał, że będzie się starał pomóc im w znalezieniu pracy lub mieszkania. A na dowód swego uznania poczęstował gości polskimi specjałami – pierogami i schabowym.
Brytyjskie media od razu rozpoczęły gorącą dyskusję o tym, czy Polacy rzeczywiście stanowią polityczną siłę. Poniedziałkowy „The Guardian” przyznaje, że Ken Livingstone wykonał świetny manewr, skłaniając się ku Polakom.

Daniel Tokarczyk, sekretarz redakcji „Polish Express”, przyznaje, że zainteresowanie Polakami jest ogromne. "Dzwoni do mnie wielu brytyjskich dziennikarzy, którzy chcą jak najwięcej dowiedzieć się o naszej kulturze i sympatiach politycznych" - opowiada DZIENNIKOWI. "Nie ma końca dyskusjom o tym, co zrobi Livingstone i który jeszcze z kandydatów weźmie z niego przykład".Joannę Biszewską z czasopisma „Cooltura” nie dziwi zachowanie burmistrza. "Do polityków docierają raporty, które pokazują, że coraz więcej Polaków kupuje mieszkania, rejestruje samochody, posyła dzieci do szkół. Jest to niezagospodarowany, a liczny elektorat" - mówi.

Większość Polaków jednak wyborami się po prostu nie interesuje. 22-letnia Karolina Więtczak pracująca w polskim sklepie w Londynie przyznaje, że nie ma zamiaru brać udziału w głosowaniu. "Nie wierzę, że to mogłoby mi się do czegokolwiek przydać" - wyjaśnia. Polskie organizacje chcą jednak przekonać rodaków, że warto angażować się w politykę. Stowarzyszenie Polskie w Londynie zapowiedziało, że już od września rusza z kampanią promującą udział w głosowaniu.

"Polacy w Anglii są bardzo silną grupą ekonomiczną, na każdym rogu w Londynie widać polskie sklepy, zakłady usługowe czy polskie przedsiębiorstwa. Teraz trzeba powalczyć o to, aby stać się także siłą polityczną" - mówi Jan Mokrzycki, prezes stowarzyszenia. "Jestem pewien, że głosujących Polaków będzie coraz więcej" - dodaje. Przymierza się do tego 42-letni Mirosław Budziński, który od trzech lat mieszka w Londynie. "Tutaj nie ma dowodów osobistych, głosując zaczyna się istnieć. Przez co dużo łatwiej założyć konto czy nawet zaciągnąć kredyt na samochód lub mieszkanie".