39, 41, 43, 45, 47 i 48. To sześć szczęśliwych liczb, których skreślenie w środę w Dużym Lotku wygrywało główną nagrodę. Ale, ku zdziwieniu wielu, to jedynie niecałe 456 tysięcy złotych. Bo, mimo że uzbierało się do rozdania ok. 4 milionów złotych, szóstki trafiło aż dziewięć osób. W dodatku aż cztery kupony wysłano w kolekturach w Warszawie, dwa w Poznaniu i po jednym w Katowicach, Białymstoku i Kielcach.

I zaczęły się spekulacje. Bo nie dość, że ustawiła się kolejka po odbiór pieniędzy za szóstki, to jeszcze liczby maszyna wylosowała "dziwne". Bo niemal w równych odstępach od siebie.

Jak się jednak okazuje, choć brzmi wszystko tajemniczo, nie jest to niczym nadzwyczajnym. W Totalizatorze Sportowym do dziś wspomina się losowanie z 20 marca 1994 roku, kiedy w Dużym Lotku padło aż 80 wygranych! Każdy, kto trafił szóstkę, dostał po 100 mln starych złotych, czyli - w przeliczeniu na dzisiejsze - raptem po 10 tys. zł.



Reklama

Kolejny rekord padł 3 lutego 1996 roku, gdy wygrało 16 osób, 2 marca tego samego roku - 12. Sześciu, pięciu czy ośmiu szczęśliwców trafia się, jak wynika ze statystyk Totalizatora Sportowego, co kilka miesięcy.

Niczego dziwnego nie ma też w doborze liczb, jakie akurat w tym losowaniu padły. "Sama fizyczna kolejność wylosowana z danego zbioru jest zupełnie przypadkowa" - tłumaczy dziennikowi.pl rzecznik Głównego Urzędu Statystycznego Wiesław Łagodziński.

O ile łatwiej nam przyjąć, że niezwykłym nie jest wylosowanie np. 2, 15, 18, 21, 34 i 41, o tyle trafienie 1, 2, 3, 4, 5 i 6, zadziwi niemal każdego. Tymczasem, jak mówią eksperci, prawdopodobieństwo wylosowania obydwu takich kombinacji jest takie samo. Podobnie jak to, że ta sama osoba trafiła w Olsztynie dwa razy szóstkę - raz 26 sierpnia 1995 roku, a drugi raz 6 września tego samego roku.