Rządowa pomoc dla powodzian ma ruszyć dziś. Na konta samorządów będą przekazywane pieniądze, które mają być przeznaczone na zasiłki do 6 tys. zł dla powodzian. Podobnie jak w maju i czerwcu mają być wydawane na podstawie uproszczonej procedury. – Nasi urzędnicy są gotowi, ale tempo przekazywania pieniędzy zależy też od samorządów, bo to one będą dzieliły je między ludzi – asekurował się wojewoda dolnośląski Rafał Jurkowlaniec.
Oddzielną sprawą jest szacowanie strat i ocena tego, co można, a czego nie można ocalić. Nadzór budowlany ma wytypować budynki do rozbiórki. Na szczęście zniszczona zapora w Niedowie jest do uratowania i jeszcze dziś mają się rozpocząć prace nad jej odbudową. W Bogatyni nadal 4 tys. gospodarstw domowych nie ma prądu – uszkodzeniu uległa trakcja elektryczna. – Czekamy, aż woda opadnie, by zacząć szacować straty – mówił nam Robert Korzeniowski z dolnośląskiego Centrum Zarządzania Antykryzysowego. A Jerzy Polaczek, były minister transportu i budownictwa ocenia, że usunięcie skutków powodzi w Bogatyni przekroczy kwotę pół miliarda złotych. A jak doliczymy pozostałe tereny, w tym Zgorzelec, suma zbliży się do miliarda – mówi.
Po gwałtownych ulewach na Dolnym Śląsku w sobotę rzeka Miedzianka zniszczyła Bogatynię. Potem zalewane były kolejne tereny, do tego pękła zapora na należącym do elektrowni Turów zbiorniku w Niedowie, na rzece Witka. Obie rzeki wpływają do Nysy Łużyckiej, która silnie wezbrała i zalała część Zgorzelca i leżącego na drugim brzegu Goerlitz. Jednak choć także tu sytuacja była dramatyczna, to zniszczenia nie były już tak wielkie jak w Bogatyni. Bo tam zniszczone zostało trzy czwarte tego 18-tysięcznego miasta. – Miasto wygląda jak po megakataklizmie, trudno sobie wyobrazić, co tu się stało – relacjonuje jeden ze strażaków.
Jedyna droga, którą można było tam dotrzeć, wiodła przez teren Czech, ale była ona dostępna tylko dla ekip ratowniczych i dostaw. Nie było ciężkiego sprzętu, by oczyścić koryto rzeki. Nie było wody ani prądu. – Moje miasto zostało zniszczone. Proszę o każdą pomoc, przede wszystkim o chleb i wodę – apelował burmistrz Bogatyni Andrzej Grzmielewicz. Gdy do miasta dotarł pierwszy tir z wodą, został rozładowany w pięć minut. W akcji przeciwpowodziowej wzięło udział 1100 strażaków i pół tysiąca żołnierzy.
Jeszcze w trakcie powodzi zaczęła się dyskusja o tym, kto jest winny. - Nikt nas nie ostrzegł – skarżył się burmistrz Bogatyni. Ze strony MSWiA popłynęły zapewnienia, że już w piątek ostrzegano przed ulewami, podawano, że suma opadów może przekroczyć nawet 100 litrów na metr kwadratowy. – Może nie wszyscy uwierzyli prognozie. Może ktoś się za mało przejął – mówił szef MSWiA.
Ale, jak tłumaczyła Marianna Sasim, hydrolog z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, czasem nie da się wygrać z przyrodą. A rzeki Miedzianka i Witka nigdy tak nie wylewały. Teraz fala powodziowa przesuwa się przez woj. lubuskie.
102 - tyle centymetrów deszczu spadło na metr sześcienny w Bogatyni
320 - o tyle centymetrów przekroczony został stan alarmowy Nysy Łużyckiej w Zgorzelcu