W niedzielę koło północy Czesi zamknęli dla ruchu osobowego jedyną drogę dojazdową do Bogatyni, bo nawierzchnia jest bardzo podmokła i w każdej chwili może ulec całkowitemu zniszczeniu. Taką decyzję podjął wojewoda czeski obwodu Liberec. Trasą tą mogą poruszać się jedynie pojazdy ratunkowe, wojskowe i z pomocą humanitarną do 3,5 tony.
Według Stachyry dla z punktu widzenia mieszkańców to źle, że nie mogą się wydostać z miasta. "Niektórzy muszą dzisiaj dojechać do Wrocławia na chemioterapię i są przerażeni, czy uda im się dotrzeć do szpitala" - mówił zastępca burmistrza. Dodał, że dla niego najważniejsze jest teraz, aby do Bogatyni docierały transporty z pomocą humanitarną, wozy ratunkowe i wojskowe, które m.in. pomagają przy usuwaniu skutków powodzi. Żołnierze mają także ustawić tymczasową przeprawę na rzece, bowiem wszystkie mosty zostały pozrywane.
Na miejscu też pracują inspektorzy budowlani, którzy oceniają stan zalanych budynków. "Ok. 10 budynków zawaliło się podczas powodzi. Na oko szacuję, że kolejnych kilkadziesiąt zostanie zakwalifikowanych do wyburzenia" - mówił Stachyra. Jak wskazywał, kwestia budynków jest bardzo ważna, bowiem niektórzy mieszkańcy Bogatyni próbują się dostać do swoich mieszkań, mimo iż widać gołym okiem, że konstrukcja została naruszona i dom może runąć w każdej chwili.
W sobotę w Bogatyni z powodu bardzo intensywnych opadów deszczu wylała niewielka rzeczka Miedzianka, która w kilka godzin zmieniła się w rwącą rzekę. Woda odcięła miasto od reszty świata. Przez wiele godzin do Bogatyni nie można się było dostać ani od strony polskiej, niemieckiej lub czeskiej. Ponadto w sobotę wieczorem pękła tama zbiornika Niedów Elektrowni Turów. Siedmiometrowa fala zalała okoliczne miejscowości na trasie Bogatynia-Zgorzelec. Woda podlała również przedmieścia Zgorzelca.
W niedzielę udało się otworzyć drogę do Bogatyni od strony czeskiej, która teraz ponownie została zamknięta. Po polskiej stronie wciąż nie ma dojazdu do Bogatyni, droga wojewódzka nr 352 wciąż znajduje się pod wodą.