Prokurator przed posłami

Raport o sposobach ochrony biur poselskich i siedzib partii ma trafić dziś późnym wieczorem na biurko premiera Donalda Tuska. Według naszych informacji nie będzie w nim rewelacji – policja podchodzi do ochrony takich miejsc rutynowo.
– Plany zabezpieczenia układają oficerowie, którzy w danym mieście kierują pracą patroli policyjnych. Siedziby partii i biura poselskie są często oznaczane jako „kontrola miejsca zagrożonego”, ale w praktyce oznacza to jedynie nieco częstsze patrole – wyjaśnia nam urzędnik resortu spraw wewnętrznych i administracji. Same służby specjalne włączają się do działań tylko wtedy, gdy zdobędą konkretną informację o zagrożeniu.
Wszystkie szczegóły pracy policji w Łodzi, a także prokuratury poznają dziś posłowie z połączonych komisji: służb specjalnych, spraw wewnętrznych oraz sprawiedliwości.
Reklama
– Prokurator generalny stanie przed posłami o 8 rano. Niewiele będzie mógł powiedzieć, skoro sprawca jest jeszcze w rękach policji, a łódzcy oskarżyciele nie mieli wiele czasu na pracę – wyjaśnia jeden ze współpracowników prokuratora Andrzeja Seremeta.
Według łódzkich policjantów, z którymi rozmawialiśmy, Ryszard C. nie był wcześniej notowany, co oznacza w ich slangu, że nie wchodził w konflikt z prawem. Posłużył się bronią gazową, przerobioną na ostrą. W przeszłości prawdopodobnie działał w PRL-owskich służbach specjalnych. Policja nie ma jednak co do tego 100-proc. pewności. Informacja ta sprawdzana jest w archiwach IPN.



Spokojny szaleniec

– Zachowuje się spokojnie, ale to szaleniec. Prokuratura zamierza poddać go szczegółowym badaniom psychiatrycznym – wyjaśnia oficer policji.
Sąsiedzi z Częstochowy mają o Ryszardzie C. dobre zdanie: – Spokojny, zawsze się kłaniał z daleka. Nie słyszałem, aby wdawał się w dysputy polityczne – mówił „DGP” jeden z nich.
Tymczasem to właśnie w nastrojach politycznych socjologowie widzą przyczyny tragedii: – Choć politycy nie są bezpośrednio odpowiedzialni za tragiczne zajścia w Łodzi, to wielu z nich powinno się czuć odpowiedzialnymi za podgrzewanie atmosfery. Zimna wojna domowa w Polsce coraz bardziej słowami ocierała się o wojnę gorącą. To niewątpliwie jest atmosfera, która frustratom sprzyja – ocenia socjolog z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach dr Krzysztof Łęcki.
Podobnie ocenia socjolog Jarosław Flis z Uniwersytetu Warszawskiego: – Na tego typu wypadki na pewno mają wpływ emocje debaty politycznej w Polsce, atmosfera wzajemnych oskarżeń oraz podsycania niechęci – mówi.