Tę ostatnią jednak piły będą wyłącznie kobiety. I to imprezując – zgodnie z tradycją – gdzie indziej niż mężczyźni, w tzw. combrach.
– Rok temu, gdy jeden z górników przez przypadek trafił na comber, kobiety go rozebrały i gołego puściły do domu – śmieje się rzecznik KGHM Dariusz Wyborski. Wśród kobiet zatrudnionych w przemyśle górniczym przeważają księgowe i sekretarki, choć jest także kilka pań inżynierów.
Z racji tego, że w Lubinie nie ma miejsca, które pomieści wszystkich pracowników KGHM, obchody Barbórki rozłożone są w czasie – rozpoczynają się około 2 tygodni przed 4 grudnia i kończą tydzień po oficjalnym święcie. Spółka co roku wydaje na ten cel około 2 mln zł.
– Na najważniejszą imprezę, tzw. Centralną Karczmę, która zorganizowana zostanie 3 grudnia, przybędzie 600 osób, w tym przedstawiciele współpracujących z firmą banków i przedsiębiorstw – mówi Wyborski. Podkreśla, że obchody nie są po to, by się tylko najeść i napić.
To część górniczej tradycji, na którą składają się także obyczaje, takie jak choćby przekazanie złotej szabli zasłużonym górnikom, którzy przepracowali pod ziemią co najmniej 25 lat. – Tak naprawdę bawimy się hucznie, ale krótko. Mniej więcej od 18.30 do 21.30 – podkreśla rzecznik KGHM i dodaje, że następnego dnia większość górników imprezowiczów musi stawić się w pracy. I to nierzadko razem ze swoimi żonami.
Tradycją jest bowiem także to, że w okolicach Barbórki żony górników mają możliwość zobaczyć, jak pracują ich mężowie. – Schodzą do górniczego szybu w hełmach i ze specjalnym ekwipunkiem i same się przekonują, jak ciężka jest praca ich mężów – mówi Wyborski.