Warszawska Prokuratura Okręgowa, informując o umorzeniu śledztwa przeciw Weronice Marczuk, dodała, że są "istotne wątpliwości co do legalności działań CBA" wobec celebrytki. Dlatego w toku postępowania wyłączono te materiały, co do których śledczy mieli wątpliwości, czy Biuro zdobyło je legalnie. Te materiały będą teraz sprawdzane pod kątem ewentualnego przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy CBA.

Reklama

Prokuratura wyjaśnia w komunikacie, że dowody, które śledczy brali pod uwagę, ie wskazują, by Weronika Marczuk popełniła przestępstwo. A to dlatego, że z "potencjalnym nabywcą" wydawnictwa łączyła ją umowa zlecenie, dlatego przysługiwało jej wynagrodzenie. Śledczy stwierdzili więc, że 100 tys. zł, które przyjęła celebrytka, to zapłata za pracę, a nie łapówa. Tak właśnie tłumaczyła się Weronika Marczuk.

Marczuk została zatrzymana przez CBA we wrześniu 2009 roku. Była podejrzewana o korupcję przy prywatyzacji Wydawnictwa Naukowo-Technicznego. Celebrytka, wówczas jurorka w programie TVN "You can dance", ale także właścicielka kancelarii prawnej, była rozpracowywana przez słynnego agenta Tomka. Sąd wyznaczył 600 tys. zł kaucji, które Weronika Marczuk wpłaciła.

Potem wielokrotnie powtarzała, że jest niewinna, a pieniądze, które wzięła od agenta Tomka były nie łapówką, a zapłatą za 10 miesięcy pracy jej kancelarii. W książce "Chcę być jak agent" opisała, jak agent CBA zastawiał na nią sidła.

Warszawska prokuratura wciąż prowadzi postępowanie przeciwko prezesowi zarządu spółki Wydawnictwo Naukowo Techniczne, podejrzewanego w tej samej sprawie.