Aleksander Kwaśniewski przyznaje, że czas jego prezydentury był okresem wielkich obaw o córkę. Gdy polityk zostawał prezydentem, Ola miała 14 lat. Kwaśniewski przekonuje, że wraz z żoną chciał chronić zarówno prywatność, jak i bezpieczeństwo córki. A pogodzenie tego nie było proste.
Zdradza także nieznane fakty z okresu swej prezydentury. Chodzi o groźbach pod adresem Aleksandry. "Kilka razy dostawaliśmy listy z pogróżkami, że porwą nam dziecko" - mówi w rozmowie z "Faktem". Dodaje, że groźby były na tyle poważne, że kilka razy do akcji musieli wkroczyć funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu. "Musieliśmy chronić Olę, ale jednocześnie działać tak, by mogła w miarę normalnie funkcjonować" - potwierdza "Faktowi" wysoki rangą oficer BOR, który brał udział ochronie Oli Kwaśniewskiej.
Doszło także do niebezpiecznej sytuacji, gdy Ola Kwaśniewska była jeszcze studentką. "Pewnego dnia na uczelni pojawił się mężczyzna, który gorączkowo szukał naszej córki, wypytywał wszystkich, gdzie jest. Po tej informacji pani dziekan, której serdecznie dziękuję, zamknęła Olę w swoim gabinecie, tak, by ten człowiek nie mógł jej nawet spotkać. Mężczyzna ten został zatrzymany. Jak się później okazało, byłniezrównoważony psychicznie" - relacjonuje były prezydent.
O tym, że w czasie prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego jego córka była zagrożona, opowiadała niedawno także jej mama, Jolanta. "Kiedy mąż został prezydentem, Ola miała 14 lat. Właśnie przechodziła z podstawówki do liceum. Miała świetnego dyrektora, z którym już na początku ustaliliśmy, że będziemy chronić prywatność Oli. Przez dziesięć lat prezydentury udało nam się to spełnić. Praktycznie do końca studiów córka pozostała nieznana. Czas pokazał, że nasze obawy były uzasadnione. Kilka razy przydzielaliśmy córce ochronę BOR. Dostawaliśmy bowiem listy z pogróżkami, że dziecko może zostać porwane" - mówiła była Pierwsza Dama w wywiadzie dla Wirtualnej Polski.
Reklama