Jak poinformowano we wtorek w bydgoskim sądzie, w przypadku Sylwestra K. sprawa została skierowana do powtórnego rozpatrzenia. Mężczyzna oświadczył, że podczas śledztwa bito go, by wymusić zeznania. W pierwszej instancji otrzymał on najwyższy wyrok z całej piątki oskarżonych - 12 lat więzienia.

Reklama

Ofiarą zbrodni padł w czerwcu 2008 roku 46-letni Andrzej W., dawny mieszkaniec podbydgoskiej wsi Janowo. Mężczyzna cztery lata temu uwiódł 13-letnią dziewczynę z tej wsi, za co został skazany na 10 miesięcy więzienia, miał też zakaz zbliżania się do nastolatki.

Po odsiedzeniu wyroku Andrzej W. dwa lata temu pojawił się w Janowie i mimo sądowego zakazu znów zaczął spotykać się z 15-letnią wówczas dziewczyną. Po kilku dniach pięciu mieszkańców osady - krewnych nastolatki i znajomych jej rodziny - postanowiło pozbyć się intruza.

O zmroku odnaleźli Andrzeja W. na skraju wsi, skatowali go na śmierć kijami, tasakiem i metalowymi prętami. Zwłoki zostawili na poboczu drogi. Policję wezwała nastolatka związana z ofiarą.

Reklama

Przed sądem pod zarzutem śmiertelnego pobicia odpowiadało pięciu mężczyzn w wieku od 17 do 37 lat: Przemysław S., Sylwester K., Piotr D., Andrzej N. i Remigiusz N. Tylko Przemysław S. przyznał się do pobicia Andrzeja W.

Przemysław S., który jako pierwszy uderzył ofiarę, otrzymał wyrok 10 lat więzienia. Sylwester K., za ciosy wymierzone metalowym toporkiem w głowę ofiary ma spędzić w więzieniu 12 lat, Piotr D. oraz bracia Andrzej i Remigiusz N. za aktywny udział w śmiertelnym pobiciu otrzymali wyroki 10 i 8 lat więzienia.



Reklama

Sąd pierwszej instancji nie miał wątpliwości, że wszyscy uczestnicy pobicia godzili się na to, że ich ofiara zginie. Jak podkreślono w uzasadnieniu, wysokość kar została zróżnicowana ze względu na "aktywność" oskarżonych podczas tych tragicznych wydarzeń.

Sąd podważył jednocześnie twierdzenia obrony, że ofiara od lat prześladowała wielu mieszkańców Janowa, grożąc im pobiciem i spaleniem zabudowań. Jak ujęto to w uzasadnieniu, Andrzej W., choć "obcy" w środowisku wsi, był tolerowany dopóki miał pieniądze pochodzące ze spadku. Dopiero gdy je wydał, zaczęto traktować go, jako szkodliwego intruza.