W wyniku zapalenia metanu 820 m pod ziemią zginęły dwie osoby, a kolejna w chwili nadania tej depeszy wciąż była poszukiwana w podziemnym wyrobisku. Zmarli to górnik i ratownik górniczy. Poszukiwany jest kolejny ratownik, który zaginął w zadymionym chodniku podczas akcji.

Reklama

Pierwsze posiedzenie 18-osobowej komisji odbędzie się w przyszłym tygodniu. Ma ona zakończyć prace najdalej do 30 listopada tego roku.

W skład specjalnej komisji weszli przedstawiciele nadzoru górniczego, naukowcy wyspecjalizowani w tematyce podziemnych zagrożeń (m.in. z Głównego Instytutu Górnictwa i Politechniki Śląskiej) oraz praktycy pracy górniczej. Są też reprezentanci Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego i Państwowej Inspekcji Pracy. Prawdopodobnie w pracach komisji wezmą również udział partnerzy społeczni.

Komisja ma nie tylko wyjaśnić przyczyny wypadku, ale także sformułować wnioski, których realizacja ma zapobiec podobnym zdarzeniom w przyszłości. Eksperci komisji mają również przeanalizować i ocenić przebieg akcji ratowniczej po wypadku - chodzi m.in. o wyjaśnienie, jak to się stało, że wśród ofiar znaleźli się nie tylko górnicy, ale i ratownicy, idący im z pomocą.

Jedną z najważniejszych czynności komisji ma być przeprowadzenie pod ziemią wizji lokalnej. Na razie nie wiadomo, kiedy warunki pozwolą, aby do wyrobiska, gdzie doszło do wypadku, zjechali eksperci. Będzie to możliwe dopiero, gdy będzie tam bezpiecznie - atmosfera będzie nadawać się do oddychania, a stężenia gazów (w tym metanu i tlenku węgla) będą w normie.

Na razie w wyrobisku 820 m pod ziemią wciąż jest pożar, przejawiający się m.in. bardzo silnym zadymieniem, wysoką temperaturą (powyżej 40 stopni Celsjusza) oraz podwyższonym stężeniami gazów - także metanu. Trwa akcja poszukiwawcza, mająca na celu dotarcie do zaginionego ratownika - ostatniego człowieka, jaki pozostał jeszcze w feralnym wyrobisku.



Reklama

Prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy kopalnia, Jarosław Zagórowski, podkreślił, że firmie zależy na szybkim i rzetelnym wyjaśnieniu wszystkich przyczyn i okoliczności wypadku.

Zagórowski wskazał, że ściana wydobywcza, w pobliżu której doszło do zapalenia metanu, była niedawno uruchomiona oraz dobrze wyposażona. Była to ściana - jak cała kopalnia - "metanowa", czyli zagrożona tym gazem. Wcześniej nie było jednak sygnałów, aby następowało tam wzmożone wydzielanie metanu lub podwyższone stężenie gazu. Czujniki nie wskazywały też na to, aby pod ziemią pojawił się pożar (np. spowodowany samozapłonem węgla), który mógłby dać iskrę, zapalającą metan.

Według przedstawicieli spółki nic nie wskazuje, aby przed wypadkiem w kopalni doszło do naruszenia przepisów. Wyjaśni to prowadzone przez nadzór górniczy postępowanie. Sprawę śmierci górnika i ratownika ma zbadać także prokuratura.

W chwili wypadku w zagrożonym rejonie pod ziemią były 32 osoby; 20 z nich bez poważniejszych obrażeń wyjechało na powierzchnię. Obecnie dziewięciu górników znajduje się w siemianowickiej oparzeniówce, dwaj lżej ranni w szpitalu w Jastrzębiu Zdroju.

Po odnalezieniu poszukiwanego ratownika w kopalni rozpocznie się akcja pożarowa - będzie to nadal akcja ratownicza, ale prowadzona na innych zasadach, w myśl odrębnych procedur. W piątek po południu w kopalni zebrał się zespół ds. zagrożeń naturalnych, poszerzony o ekspertów. Zaproponuje on kierownikowi akcji dalszy sposób jej prowadzenia.

W kopalni "Krupiński" jest czwarty, najwyższy stopień zagrożenia metanowego. W ubiegłym roku w wyniku prowadzonych robót górniczych do atmosfery kopalnianej wydzieliło się tam około 81,6 mln metrów sześciennych tego gazu.