Prokuratura Okręgowa w Warszawie postawiła G. dwa zarzuty dotyczące błędu w czasie operacji wstawienia zastawki w 2006 r. Florianowi M. Śledztwo było już raz umorzone, ale w 2010 r. sąd nakazał jego podjęcie.

Reklama

"Zarzuty postawiono po tym, jak w kwietniu br. wpłynęła nowa opinia specjalisty z Austrii" - powiedział PAP prok. Dariusz Ślepokura z tej prokuratury. Jeden zarzut dotyczy nieumyślnego i bezpośredniego narażenia pacjenta na utratę życia (za co grozi do roku więzienia), a drugi - nieumyślnego spowodowania jego śmierci.

Ślepokura podał, że mimo informacji od pielęgniarki-instrumentariuszki o możliwości pozostawienia w komorze serca części gazika G. nie podjął żadnych działań w sprawie, co w konsekwencji doprowadziło do "dysfunkcji zastawki"; po tygodniu gazik wyjęto, ale M. po trzech miesiącach zmarł.

Według prokuratury G. "nie ustosunkował się do zarzutów" i odmówił składania wyjaśnień. Wcześniej G. odpierał zarzuty w tej sprawie.

Zarzut narażenia pacjenta na niebezpieczeństwo utraty życia postawiono także Ewie C., pielęgniarce-instrumentariuszce, która nie zachowała staranności i nie stwierdziła braku gazika na koniec operacji. Kobieta przyznała się do czynu i złożyła wyjaśnienia "zgodne z ustaleniami prokuratury". Śledztwo nadal trwa.

Sprawa Floriana M. była jednym z czterech przypadków, w których warszawska prokuratura pierwotnie postawiła dr. G. zarzuty narażenia pacjentów na utratę życia. W maju 2008 r. te wątki sprawy umorzono. Rodzina M. zaskarżyła umorzenie do sądu, ale sąd okręgowy utrzymał tę decyzję. W 2009 r. Sąd Najwyższy uwzględnił kasację ówczesnego RPO Janusza Kochanowskiego i nakazał sądowi powtórne rozpatrzenie zażalenia pełnomocnika rodziny M. na umorzenie sprawy.

W lutym 2010 r. warszawski sąd rejonowy nakazał ponowne śledztwo. Sąd wskazał, iż prokuratura powinna m.in. rozważyć zwrócenie się o dodatkową opinię w sprawie. Wcześniej niemiecki lekarz prof. Roland Hetzer, w opinii napisanej na zlecenie prokuratury, nie dopatrzył się bezpośredniego związku pomiędzy pozostawieniem gazy a śmiercią M. Sąd dodał, że "jakkolwiek pozostawienie gazika w ciele pacjenta było przypadkowe i nieumyślne, jednak to operator chirurg jest odpowiedzialny za wszystkie zdarzenia występujące w trakcie operacji".

Reklama

"Zarzut powinien był zostać postawiony już dawno, ale lepiej późno niż wcale" - skomentował dla PAP pełnomocnik rodziny pacjenta, mec. Rafał Rogalski. Podkreślił, że z nowej opinii austriackiego lekarza dr. Wolfganga Wandschneidera jednoznacznie wynika związek przyczynowo-skutkowy między pozostawieniem rolgazy a zgonem pacjenta. Rogalski przyznał, że stoi ona w sprzeczności z opinią prof. Hetzera. "Według mnie oraz pana prokuratora, ta opinia jest jednak najbardziej wszechstronna, logiczna i spójna" - dodał. Zaznaczył, że sąd będzie musiał ustosunkować się do zebranych opinii.

Rogalski poinformował, że wobec fiaska pertraktacji ugodowych ze stołecznym szpitalem MSWiA, przygotowuje w imieniu rodziny M. pozew wobec szpitala, w którym zażąda 250 tys. zł odszkodowania za jego śmierć.

Po tym, jak dr G. został w lutym 2007 r. zatrzymany w klinice przez CBA, postawiono mu zarzuty zabójstwa oraz kilkadziesiąt zarzutów korupcyjnych; oskarżono też jego pacjentów, którzy stoją pod zarzutami wręczania mu łapówek. Przed sądem rejonowym na warszawskim Mokotowie trwa proces, w którym kardiochirurg jest oskarżony o korupcję i mobbing. Dr G. utrzymuje, że nie uzależniał leczenia pacjentów od korzyści majątkowych, a wręczane mu pieniądze były wyrazem wdzięczności pacjentów.

B. minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro po przegranym procesie cywilnym przeprosił kardiochirurga w mediach za wypowiedziane wcześniej o lekarzu słowa: "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie".

Jako pierwsze informację o postawieniu zarzutów dr G. poinformowało w czwartek Radio ZET.