W środę G. - który nie ma ustanowionego obrońcy - stawił się w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie, która niedawno postawiła mu dwa zarzuty dotyczące błędu w czasie operacji wstawienia zastawki w 2006 r. Florianowi M. Zarzuty postawiono po tym, jak w kwietniu br. do prokuratury wpłynęła nowa opinia specjalisty z Austrii. Jeden zarzut dotyczy nieumyślnego i bezpośredniego narażenia pacjenta na utratę życia (za co grozi do roku więzienia), a drugi - nieumyślnego spowodowania jego śmierci.
Zarzut dotyczy faktu, że mimo informacji od pielęgniarki o możliwości pozostawienia w komorze serca części gazika, G. nie podjął działań w sprawie, co w konsekwencji doprowadziło do "dysfunkcji zastawki" i śmierci pacjenta (po tygodniu gazik wyjęto, a M. zmarł po trzech miesiącach).
Jak powiedział PAP prok. Dariusz Ślepokura, G. w środę ponownie "nie ustosunkował się do zarzutów", odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Obecnie zaczął zapoznawać się on z aktami sprawy, na co ma czas do piątku. "Potem prokurator przygotuje akt oskarżenia" - podał Ślepokura. Podkreślił, że prokuratura "nie planuje już żadnych czynności w sprawie".
Prokurator przyznał, że G. złożył wnioski dowodowe - m.in. o uzupełnienie dokumentacji medycznej i odtajnienie materiałów sprawy, do czego ustosunkuje się prokurator. Sprawa Floriana M. była jednym z czterech przypadków, w których warszawska prokuratura pierwotnie postawiła dr. G. zarzuty narażenia pacjentów na utratę życia. W maju 2008 r. te wątki sprawy umorzono. Rodzina M. zaskarżyła umorzenie do sądu, ale sąd okręgowy utrzymał tę decyzję. W 2009 r. Sąd Najwyższy uwzględnił kasację ówczesnego RPO Janusza Kochanowskiego i nakazał sądowi powtórne rozpatrzenie zażalenia pełnomocnika rodziny M. na umorzenie sprawy.
W lutym 2010 r. warszawski sąd rejonowy nakazał ponowne śledztwo. Sąd wskazał, iż prokuratura powinna m.in. rozważyć zwrócenie się o dodatkową opinię w sprawie. Wcześniej niemiecki lekarz prof. Roland Hetzer, w opinii napisanej na zlecenie prokuratury, nie dopatrzył się bezpośredniego związku pomiędzy pozostawieniem gazy a śmiercią M. Sąd dodał, że "jakkolwiek pozostawienie gazika w ciele pacjenta było przypadkowe i nieumyślne, jednak to operator chirurg jest odpowiedzialny za wszystkie zdarzenia występujące w trakcie operacji".
"Zarzut powinien był zostać postawiony już dawno, ale lepiej późno niż wcale" - komentował dla PAP pełnomocnik rodziny pacjenta, mec. Rafał Rogalski. Podkreślał, że z nowej opinii austriackiego lekarza dr. Wolfganga Wandschneidera jednoznacznie wynika związek przyczynowo-skutkowy między pozostawieniem rolgazy a zgonem. Rogalski przyznał, że stoi ona w sprzeczności z opinią prof. Hetzera. "Według mnie oraz pana prokuratora, ta opinia jest jednak najbardziej wszechstronna, logiczna i spójna" - dodał.
Rogalski poinformował, że wobec fiaska pertraktacji ugodowych ze stołecznym szpitalem MSWiA, przygotowuje w imieniu rodziny M. pozew wobec szpitala, w którym zażąda od niego 250 tys. zł odszkodowania za jego śmierć.
Po tym, jak dr G. został w lutym 2007 r. zatrzymany w klinice przez CBA, postawiono mu zarzuty zabójstwa oraz kilkadziesiąt zarzutów korupcyjnych; oskarżono też jego pacjentów, którzy stoją pod zarzutami wręczania mu łapówek. Przed sądem rejonowym na warszawskim Mokotowie trwa proces, w którym kardiochirurg jest oskarżony o korupcję i mobbing. G. utrzymuje, że nie uzależniał leczenia pacjentów od korzyści majątkowych, a wręczane mu pieniądze były wyrazem wdzięczności pacjentów.
B. minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro po przegranym procesie cywilnym przeprosił kardiochirurga w mediach za wypowiedziane wcześniej o lekarzu słowa: "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie".