Ranni zostali przewiezieni do szpitali w Łodzi, Piotrkowie Trybunalskim, Tomaszowie Mazowieckim i Brzezinach.

Prezydent Bronisław Komorowski złożył "szczere wyrazy współczucia poszkodowanym w katastrofie (...) oraz rodzinom wszystkich, którzy ucierpieli" - poinformowała Kancelaria Prezydenta. Szybkiego powrotu do zdrowia przebywającym w szpitalach życzył w specjalnym oświadczeniu przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek.

Reklama

Według informacji PKP Intercity do wypadku pociągu pasażerskiego TLK relacji Warszawa Wschodnia - Katowice o numerze 14101 doszło w piątek ok. godz. 16.15 w miejscowości Baby (między Piotrkowem Trybunalskim a Koluszkami). Pociągiem jechało ok. 280 pasażerów.

http://www.youtube.com/watch?v=GniQfW0jLw4

Według policji, wykoleiła się lokomotywa i cztery wagony. Jeden z wagonów wypadł z torów i przewrócił się. Początkowo policja i przewoźnik informowali, że w wyniku wykolejenia pociągu zginęły cztery osoby, a ok. 30 zostało rannych.

Reklama

Wieczorem Adam Kolasa z łódzkiej policji powiedział PAP, że potwierdzona została jedna ofiara śmiertelna - mężczyzna. Policja nie wyklucza, że pod przewróconym wagonem może być więcej ofiar, ale będzie to można stwierdzić dopiero po jego poniesieniu przez pociąg ratowniczy - dodał Kolasa.

>>> Tu znajdziesz informacje o szpitalach, do których trafiają ranni

Reklama

Według informacji policji do szpitali przewiezionych zostało ok. 50 poszkodowanych.

Z informacji przewoźnika wynika, że ranni trafili do szpitali: w Brzezinach (ul. Marii Skłodowskiej Curie 6, tel. 46 874 28 00), w Piotrkowie Trybunalskim - Samodzielny Szpital Wojewódzki im. Mikołaja Kopernika (ul. Rakowiecka 15, tel. 44 648 04 03), Szpitala Rejonowego w Tomaszowie Mazowieckim (ul. Jana Pawła II 33, tel. 44 725 71 90) oraz do dwóch szpitali w Łodzi: im. Kopernika (tel. 42 689 51 61) oraz im. Wojskowej Akademii Medycznej (tel. 42 639 34 24).

PKP Intercity uruchomiło dwa alarmowe nr telefonów (42) 205 55 73 oraz 800-022-022 i adres e-mail: infokraj@intercity.pl dla rodzin ofiar i poszkodowanych w katastrofie pociągu Warszawa-Katowice - poinformował przewoźnik na swojej stronie internetowej.

Ok. 150 pasażerów zostało przewiezionych do szkoły w miejscowości Baby, gdzie trafiły też rzeczy podróżnych. Tam podstawiono dla nich autokary, które rozwoziły ich do miejsc docelowych.



W akcji ratunkowej brały udział zespoły medyczne, policjanci i strażacy m.in. z Piotrkowa, Tomaszowa, Brzezin, Koluszek i Łodzi. Uczestniczyło w niej też sześć śmigłowców Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, które przetransportowały najciężej rannych do szpitali w Łodzi. Na miejsce została skierowana grupa policyjnych psychologów, aby udzielić pomocy poszkodowanym.

Wieczorem na miejsce katastrofy przyleciał helikopterem premier Donald Tusk. Szef rządu zapoznaje się z przebiegiem akcji ratowniczej.

Do miejscowości, gdzie doszło do wypadku, przybyli też minister zdrowia Ewa Kopacz i szef MSWiA Jerzy Miller. Szefowa resortu zdrowia wysoko oceniła akcję ratowniczą. Podkreśliła, że ratownictwo medyczne zdało egzamin, akcja była szybka - kilka minut po wypadku na miejscu pojawiły się straże ochotnicza i państwowa oraz pogotowie ratunkowe.

Z Bab minister Kopacz pojechała do piotrkowskiego szpitala, gdzie trafiły 33 poszkodowane osoby. Minister powiedziała też, że do szpitala w Łodzi trafiła kobieta w stanie ciężkim.

Dziennikarz PAP rozmawiał na miejscu z pasażerami wykolejonego pociągu. Pan Adam, który jechał w ostatnim wagonie, powiedział, że poczuł tylko gwałtowne hamowanie i spadający bagaż. Dodał, że skorzysta z podstawionego autokaru. W ostatnim wagonie nikt poważnie nie ucierpiał. Jadąca w trzecim wagonie pani Elżbieta przy gwałtownym hamowaniu została uderzona w głowę. Założono jej opatrunek. Powiedziała, że jest zmartwiona, bo słyszała o ofiarach. Podróżująca w pierwszym wagonie za lokomotywą pani Monika powiedziała, że poczuła szarpnięcie i nagle zobaczyła, że wagon sunie leżąc na boku, a korytarz znalazł się na górze.



Przyczyny wypadku nie są jeszcze znane - informuje PKP Intercity. Stan torów w miejscu wykolejenia pociągu był dobry, można tam było jechać z prędkością 120 km na godzinę - powiedział PAP rzecznik Grupy PKP PLK Krzysztof Łańcucki. Na miejsce dotarł już przedstawiciel Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych, działającej przy ministrze infrastruktury. Na miejscu jest też komisja kolejowa.

Zdaniem Łańcuckiego, przyczyn wypadku może być bardzo dużo - mogła to być wina człowieka, ale mogła także zawieść technika.

Prokuratura w Piotrkowie Tryb. prowadzi śledztwo ws. spowodowania katastrofy kolejowej w miejscowości Baby. Jak poinformował PAP rzecznik piotrkowskiej prokuratury okręgowej Witold Błaszczyk, na miejscu wypadku jest trzech prokuratorów na czele z szefem piotrkowskiej prokuratury rejonowej.

"Prokuratorzy realizują pierwsze czynności dowodowe na miejscu zdarzenia. Zabezpieczają dowody ewentualnego przestępstwa i dokonują ustaleń, co do przyczyny katastrofy" - powiedział prok. Błaszczyk.

Dodał, że śledztwo już się rozpoczęło, choć nie ma jeszcze formalnego postanowienia o jego wszczęciu, które wydane zostanie jeszcze w piątek lub najpóźniej w sobotę. Postępowanie prowadzone będzie w sprawie spowodowania katastrofy kolejowej. Grozi za to kara do 12 lat więzienia.

W trakcie śledztwa - poza ustaleniem kręgu osób pokrzywdzonych - śledczy będą ustalać przyczyny katastrofy. "Jak będziemy znali przyczyny, to będziemy ustalać, czy jest ktoś i ewentualnie, kto jest odpowiedzialny za doprowadzenie do tej katastrofy kolejowej" - zaznaczył Błaszczyk.

W związku z wypadkiem pociągi dalekobieżne jadące pomiędzy Koluszkami a Częstochową w obu kierunkach kierowane są drogą okrężną przez Łódź, Zduńską Wolę, Magistralę Węglową. Na odcinku Koluszki - Rokiciny - Koluszki oraz Moszczenica - Częstochowa - Moszczenica zostały uruchomione pociągi wahadłowe Przewozów Regionalnych. Natomiast na odcinku Moszczenica - Rokiciny - Moszczenica została uruchomiona autobusowa komunikacja zastępcza.

"Pierwszy wagon był całkowicie zniszczony, wszystkie szyby wybite, mnóstwo ciał" - relacjonował w rozmowie z TVN24 Marcin Chlebowski, jeden z pasażerów, który jechał feralnym pociągiem.

Skład wyruszył ze stolicy o godzinie 14:04, a w Katowicach powinien być około 18:30. Według relacji pasażera, skład był przeładowany, ludzie stali na korytarzach. "Dziennik Łódzki" pisze, że według relacji świadków niemal każda osoba spośród pasażerów pierwszego wagonu została ranna. W sumie w pociągu było około 280 osób.