To pierwszy taki prawomocny wyrok wobec b. szefa komisji weryfikacyjnej WSI, dziś posła PiS. Dotychczas wygrywał wszystkie procesy, wytaczane mu przez osoby opisane jako agenci WSI w sygnowanym przez niego raporcie z weryfikacji WSI z 2007 r.
W ujawnionym przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego raporcie napisano m.in., że wywiad wojskowy PRL "podejmował wysiłki powołania firmy telewizyjnej" w celu "ułatwienia plasowania agentury na Zachodzie". Sygnowany przez Macierewicza raport podawał też, że związany z wywiadem wojskowym szef FOZZ Grzegorz Żemek miał pod koniec lat 80. podjąć na zlecenie wywiadu rozmowy w tej sprawie z firmą ITI i reprezentującymi ją Janem Wejchertem i Mariuszem Walterem.
Po ujawnieniu raportu Macierewicz w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", pytany o dowody na to, że ITI powstał dzięki wojskowym służbom, zapewnił, że już je przedstawił i odesłał do zeznań Żemka (skazanego za aferę FOZZ; przyznał, że współpracował z wojskowymi służbami). Spytany "gdzie papiery" na poparcie zeznań Żemka, Macierewicz odparł: "Dlaczego zeznania Żemka złożone pod przysięgą przed komisją nie są dla pani wiarygodne? Przypominam: gdyby kłamał, groziłoby mu osiem lat więzienia. A on mówi wyraźnie: były dwie dziedziny wykorzystywane przez wywiad do lokowania agentury na Zachodzie - międzynarodowy obrót produktami rolnymi i media. W związku z tym - zeznaje Żemek - polecono mu znaleźć ludzi, z pomocą których można było stworzyć koncern medialny. Znał Wejcherta, zwrócił się do niego. Zapytał centralę, czy Wejchert może być. Powiedziano mu, że już z nimi współpracuje i jest dobry. Zaczęli tworzyć koncern medialny. To jest nieinteresujące?".
Spowodowało to pozwy ITI i założycieli polskiej filii tego koncernu - Wejcherta i Waltera. Były w nich żądania od Macierewicza przeprosin i wpłaty po 100 tys. zł na cel charytatywny. W pozwach Macierewiczowi zarzucano nadszarpnięcie reputacji spółki przez podanie nieprawdy o jej założycielach. Sądy prawomocnie oddaliły już pozew Wejcherta (zmarł). Trwa proces z pozwu Waltera, który mówił, że ITI nie była przez nikogo finansowana, a on nie był tajnym współpracownikiem służb PRL.
W 2008 r. SO oddalił powództwo ITI, uznając, że Macierewicz jako urzędnik państwowy mówił o urzędowym dokumencie, korzystającym z domniemania prawdziwości. ITI odwołała się, twierdząc, że Macierewicz w wywiadzie wykroczył poza raport. SA utrzymał ten wyrok.
W 2010 r. Sąd Najwyższy uznał kasację ITI i nakazał powtórzenie procesu. SN ocenił, że to na pozwanym spoczywa ciężar wykazania, że jego działanie nie było bezprawne. SN nakazał też wzięcie pod uwagę wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który w 2008 r. uznał za sprzeczne z konstytucją m.in. pozbawienie osób opisanych z raportu prawa do wysłuchania, prawa dostępu do akt sprawy i prawa odwołania od umieszczenia w raporcie. Według SN, domniemanie prawdziwości dotyczy samego dokumentu urzędowego, ale nie tego, czy opisane w nim zeznania świadka przedstawiają "rzeczywisty stan rzeczy".
Ponowny proces w SO zakończył się oddaleniem pozwu. SO uznał, że Macierewicz nie musiał dowodzić prawdziwości słów o związkach szefów ITI ze służbami, bo jego działanie nie było bezprawne. Sąd uznał, że miał prawo mówić o ustaleniach raportu, które "powielił w wywiadzie". Sąd ocenił, że miał też prawo mówić o finansowaniu ITI ze środków FOZZ, bo tylko przypominał takie słowa oficera służb wojska płk. Jerzego Klemby, co - według sądu - nie narusza dóbr powoda.
W apelacji ITI podnoszono m.in., że nie wystarczy powołać się na czyjeś słowa, by uniknąć odpowiedzialności cywilnej. Radca prawny Paweł Zagajewski mówił, że wywiadu Klemby w ogóle nie ma w aktach sprawy, a zatem orzekanie na tej podstawie jest niedopuszczalne. Adwokat Macierewicza wniósł o utrzymanie wyroku SO.
W piątek SA uwzględnił apelację. Pozwany ma teraz 14 dni, by wykupić na łamach "Rzeczpospolitej" oświadczenie, w którym przeprosi ITI za swe słowa, "nieprawdziwe i podważające wiarygodność biznesową" spółki (jeśli tego nie zrobi, ITI uczyni to sama i obciąży go kosztami). Ma też wpłacić 10 tys. zł na cel społeczny (tę wysokość sąd ustalił, biorąc pod uwagę "możliwości finansowe" pozwanego).
SA uznał, że pozwany nie wykazał prawdziwości swych słów, a z odpowiedzialności nie zwalnia go fakt, że powoływał się na raport o WSI, bo m.in. "daleko wykroczył" poza niego. Jak mówiła sędzia Małgorzata Kuracka w uzasadnieniu wyroku, raport o WSI to dokument urzędowy, ale słowa o ITI "nie mają przymiotu zaświadczającego". "Raport zawiera pomieszanie części zaświadczającej z uzasadniającą" - dodała . "Skoro tak, to sformułowanie to nie korzysta z domniemania prawdziwości, a pozwany powinien był wykazać jego prawdziwość" - podkreśliła. "Tymczasem pozwany nie wykazał niczego" - oświadczyła sędzia.
Zwróciła uwagę, że pozwany nie mógł powoływać się skutecznie na słowa Klemby, bo TVP przeprosiła za słynny program "Dramat w trzech aktach", gdzie Klemba się wypowiadał. W 2001 r. TVP pokazała film, w którym Klemba i Janusz Pineiro twierdzili, jakoby w latach 90. przekazywali pieniądze z FOZZ działaczom Porozumienia Centrum, partii braci Kaczyńskich. Zaprzeczyli oni zarzutom i pozwali TVP do sądu. Sprawa zakończyła się ugodą po zmianie władz TVP i przeproszeniem Kaczyńskich.
Adwokat Macierewicza mec. Andrzej Lew-Mirski był zaskoczony wyrokiem, który nazwał "dziwacznym" i zapowiedział kasację do Sądu Najwyższego (nie wstrzymuje to obowiązku wykonania wyroku).
W 2008 r. ówczesny szef MON Bogdan Klich przeprosił Wejcherta, Waltera i ITI za raport. Był to wynik ugody w procesach wytoczonych przez nich MON. Klicha ostro wtedy skrytykował Macierewicz.
Od jesieni 2007 r. warszawska prokuratura prowadzi śledztwo ws. domniemanego przekroczenia uprawnień przez autorów raportu. Niedawno zwróciła się ona do Prokuratury Generalnej o kolejne przedłużenie postępowania.