Mężczyzna spowodował wypadek samochodowy, a później podpalił nieprzytomną 28-letnią żonę. Chciał w ten sposób wyłudzić ponad pół mln zł odszkodowania za jej śmierć. Sądy zdecydowały, że będzie mógł ubiegać się o warunkowe zwolnienie z więzienia dopiero po 30 latach. Oskarżony nie przyznał się do winy; SA nie uwzględnił odwołania obrony od wyroku sieradzkiego sądu okręgowego. Zastosował korzystniejszą dla oskarżonego kwalifikację prawną zbrodni, ale kary nie zmienił.

Reklama

SA uznał, że sąd pierwszej instancji wskazał wszystkie okoliczności mające wpływ na wymiar kary i prawidłowo je ocenił. "Słusznie uznał, że jest miażdżąca przewaga okoliczności obciążających, a nieliczne łagodzące" - powiedziała sędzia Izabela Dercz. Wyrok jest prawomocny; na jego ogłoszeniu nie było oskarżonego i jego obrońcy. Był to drugi proces w tej sprawie. W 2006 roku sądy obu instancji wydały takie same wyroki. Ponowny proces był jednak konieczny, bowiem po kasacji obrony Sąd Najwyższy uchylił wyroki w części dotyczącej kwalifikacji prawnej i wysokości kary. Podtrzymał jednocześnie ustalenia obu sądów.

SN zdecydował tak po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego z 2009 r.; uznał on za niekonstytucyjne ograniczenie tylko do dożywocia lub kary 25 lat więzienia możliwości orzekania przez polskie sądy kar dla sprawców najokrutniejszych zabójstw. Powodem było niedochowanie przez Sejm zgodnej z konstytucją drogi legislacyjnej przy wprowadzaniu w 2005 r. zmiany uchylonego przepisu. Od kwietnia 2009 r. sądy mogły orzekać za to kary począwszy od 8 lat pozbawienia wolności.

W grudniu ub. roku prezydent Bronisław Komorowski podpisał nowelizację Kodeksu karnego, która przywróciła przepisy dotyczące kar dla sprawców najokrutniejszych zabójstw. Grozi za to obecnie co najmniej 12 lat więzienia, 25 lat, albo dożywocie.

Do zbrodni doszło w czerwcu 2004 roku. Jak ustalono Gabriel Sz., przedsiębiorca z Konstantynowa Łódzkiego, zwabił swoją 28-letnią żonę Elizę na leśną drogę. Tam doprowadził do zderzenia auta kobiety z kierowanym przez siebie polonezem. Uwięzioną w samochodzie, nieprzytomną żonę oblał łatwopalnym płynem i podpalił. W wyniku rozległych obrażeń ofiara po trzech tygodniach zmarła w szpitalu.

Ustalono, że przed spowodowaniem wypadku Sz. podrobił podpis żony na dwóch polisach ubezpieczeniowych na życie - opiewających w sumie na 580 tys. zł - a także sfałszował umowę kupna poloneza. Wtajemniczył też jednego z kolegów, któremu powiedział, że chce rozbić swój samochód, aby uzyskać odszkodowanie od firmy ubezpieczeniowej. Ten miał go zabrać z miejsca rzekomego wypadku, ale gdy zobaczył, co się stało, uciekł.

Prokuratura zarzuciła Sz. zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Oskarżony ani w śledztwie, ani przed sądem nie przyznał się do zbrodni. Dowodem świadczącym o tym, że mężczyzna planował zabójstwo był m.in. ślad zapachowy na masce spawalniczej, którą miał w momencie zdarzenia aut. Biegli wykluczyli samozapalenie samochodu, w którym była kobieta; według nich auto zostało podpalone.