Drewniany krzyż w Stalowej Woli (Podkarpackie) na osiedlu Młodynie jest samowolą budowlaną i ma zostać rozebrany - zdecydował tak Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego w Rzeszowie, który podtrzymał decyzję powiatowego inspektora w tej sprawie. Krzyż został postawiony w lasku na tzw. Kokoszej Górce podczas drogi krzyżowej, którą w lutym 2009 r. zorganizowano w Stalowej Woli w intencji zwalnianych pracowników Huty Stalowa Wola. Na krzyżu umieszczono tabliczkę z informacją, że w tym miejscu stanie świątynia parafialna pw. bł. ks. Jerzego Popiełuszki.
Jak poinformowała PAP we wtorek naczelnik wydziału orzecznictwa administracyjnego w Wojewódzkim Inspektoracie Nadzoru Budowlanego w Rzeszowie Maria Sieńko, ustawienie w miejscu publicznym krzyża - czyli małego obiektu architektury - wymagało zgłoszenia. Inwestor czyli proboszcz parafii pw. Opatrzności Bożej w Stalowej Woli jednak nie dopełnił tego obowiązku.
Sieńko dodała, że później powiatowy inspektor umożliwił legalizację krzyża, jednak inwestor nie złożył w terminie wymaganych dokumentów. Decyzja Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego jest nieodwołalna. Inwestor może jeszcze złożyć skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, jednak nie wstrzymuje to wykonania decyzji. Może także złożyć odrębny wniosek o wstrzymanie na ten czas wykonania decyzji, który rozpatrzy albo sąd administracyjny albo organ wydający decyzję.
Sieńko zaznaczyła też, że jeśli inwestor nie usunie krzyża, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Stalowej Woli może wystosować upomnienie, a następnie nałożyć grzywnę. Gdy takie środki przymusu zawiodą, powiatowy inspektor może zastosować tzw. wykonanie zastępcze, czyli zlecić rozbiórkę krzyża innemu wykonawcy, a kosztami obciążyć inwestora.
Proboszcz parafii pw. Opatrzności Bożej w Stalowej Woli Jerzy Warchoł odmówił PAP komentarza w tej sprawie i odesłał do Kurii Diecezjalnej w Sandomierzu. Natomiast rzecznik kurii ks. Tomasz Lis powiedział PAP, że jest na szkoleniu i dopiero po powrocie skontaktuje się z biskupem i wówczas ewentualnie udzieli odpowiedzi, czy zostanie wykonana decyzja inspektora nadzoru budowlanego.
Prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak nazwał postawienie krzyża samowolą budowlaną na terenie należącym do miasta. Tematem "nielegalnego" symbolu wiary zajęli się powiatowy i wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego, którzy początkowo uznali, że postawienie krzyża nie łamie przepisów prawa budowlanego. Następnie sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej w Nisku, gdzie stwierdzono znikomą szkodliwość czynu i zamknięto postępowanie.
W grudniu 2009 roku zajął się tym tematem Wojewódzki Sąd Administracyjny w Rzeszowie, który uchylił decyzje inspektorów budowlanych. W maju tego roku Naczelny Sąd Administracyjny w Warszawie utrzymał tę decyzję, dlatego sprawa ponownie wróciła do rozpatrzenia w kolejno w powiatowym, a następnie wojewódzkim inspektoracie budowlanym.
Przed Sądem Rejonowym miał się jeszcze toczyć proces cywilny z powództwa gminy Stalowa Wola reprezentowanej przez prezydenta miasta przeciwko proboszczowi parafii Opatrzności Bożej w Stalowej Woli. W listopadzie 2009 roku sąd odroczył proces z powodów formalnych. W lutym 2011 postępowanie zostało umorzone, ponieważ upłynął termin, w którym przynajmniej jedna ze stron powinna złożyć wniosek o wznowienie sprawy.
W czasie trwania konfliktu o wspólną modlitwę w intencji pozostawienia krzyża apelowali do wiernych biskupi sandomierscy i księża w Stalowej Woli. Podczas mszy świętych w miejscowych kościołach odczytano list duchownych, w którym przypomnieli oni, kiedy krzyż został ustawiony. Wyjaśnili także, że ustawienie krzyża na osiedlu Młodynie wynikało z tego, że w myśl uchwały Rady Miejskiej miał tam stanąć kościół.
Tymczasem według prezydenta Stalowej Woli, wspomniana w liście uchwała Rady Miasta nie dotyczyła budowy nowego kościoła, tylko planu zagospodarowania przestrzennego i została uchylona przez Wojewódzki Sąd Administracyjny.
Prezydent oznajmił, że teren "zielony", na którym ustawiono krzyż, nie jest przeznaczony pod zabudowę. Zapewnił jednocześnie, że nie jest to walka z krzyżami. Uważa jednak, że "Kościół zaczął się rządzić na terenie miejskim jak na swoim" i dlatego skierował do sądu pozew o naruszenie własności.