Ponadto zarządca znalazł w Amber Gold majątek, który pozwala orzec upadłość i uregulować przynajmniej część należności wobec klientów, którzy powierzyli Marcinowi P. pieniądze w przekonaniu, że będą one inwestowane w złoto. Ze sprawozdania jakie dzisiaj Dębiński złoży w sądzie, wynika również, że zabezpieczone zostały konta, na które wpływają spłaty pożyczek udzielonych przez Amber Gold. Pieniądze trafiają na rachunek spółki PST założonej przez małżeństwo Plichtów – zapewne w ten sposób chcieli zachować pieniądze z udzielonych pożyczek na wypadek, gdyby powinęła im się noga w Amber Gold.
Wiadomo już, że masa upadłości, która będzie dzielona przez syndyka nie powinna trafić do Skarbu Państwa na poczet należnych podatków. To fiskus jest winien spółce pieniądze – przynajmniej część z 11 mln zł wpłaconych przez nią z tytułu VAT i podatku dochodowego. Możliwe, że wysokie wpłaty podatków przez Amber Gold miały pomóc w zacieraniu śladów prowadzących do stwierdzenia, że jest to piramida finansowa.
Nie ma już możliwości ustanawiania hipotek czy zastawów na majątku bankrutującej spółki. Te z kolei orzeczenia o zabezpieczeniach, które już zapadły w innych procedurach niż upadłościowa, zarządca przymusowy zaskarżył. Co więcej, kiedy zostanie ogłoszona upadłość przewidująca układ likwidacyjny, orzeczenia te stracą moc. Dla klientów Amber Gold oznacza to tyle, że żaden z wpisanych na listę wierzycieli nie będzie w lepszej ani gorszej sytuacji niż pozostali. Wszyscy oni będą zaspokajani proporcjonalnie do wielkości swoich wierzytelności i masy upadłości przeznaczonej do podziału. Orientacyjnie majątek Amber Gold odnaleziony przez zarządcę przymusowego wart jest nieco ponad 100 mln.