Zdjęcia wyglądają jak z agencji towarzyskiej, jak historie z półświatka. Balangi, walizka pieniędzy i agent rozebrany do rosołu, pokazujący brzuszek, klatę i majteczki. To jest tak obsceniczne, że kompromituje nas wszystkich. Żyjemy w państwie, w którym takie "cuś" jak agent Tomek działało na najwyższym szczeblu tajemnic państwowych. Ja się wstydzę, bo to działało w ramach systemu demokratycznego. To jest taki rzyg, który możemy zobaczyć - mówiła w programie "Sterniczki" w Polskim Radiu Kazimiera Szczuka. On spocił się do tej kasy. Tak się podniecił, że się zgrzał i musiał się rozebrać się, żeby trochę ochłonąć - dodała.
Jej zdaniem działania CBA w sprawie Beaty Sawickiej przypominają ubeckie metody. To jest tak, jak ludziom z opozycji demokratycznej w PRL ubecy przynosili na przesłuchania wieści, że żona sypia z tym i z tym. Tak było. Wiadomo było, że ten człowiek może pęknie z rozpaczy. To są przekroczenia, choć to nie jest wybijanie zębów i paznokci, ale rozjeżdżanie przez aparat policyjny tej najbardziej intymnej strony życia - uczuciowej, tej prywatnej. U tych facetów ze służb był ten plan, choć oni powoływali się na najwyższe wartości, jak walka z korupcją, przejrzystość i państwo wolne od układu. A stosowali metody z takiego klozetu, z ubeckiego asortymentu - mówiła.
Jej zdaniem, w demokratycznym państwie działania CBA nie byłyby możliwe. Łzy posłanki Sawickiej w czasie konferencji prasowe zrobiły ogromne wrażenie, bo doszło do naruszenia zasady, której nie umiem zdefiniować, bo ona pochodzi z patriarchatu, ale jest jakąś zasadą przyzwoitości. Stało się coś straszliwego. Służby specjalnie wysyłają chłopaka, który kupuje markowe majtki, drogie marki papierosów i perfumy. Uruchomiona zostaje romantyczna historia po to, żeby tę namierzoną kobitę zniszczyć - stwierdziła Szczuka. Jeżeli to robił uwodziciel dla swojej przyjemności, kłamać i "gubiąc kobietę", jak to się dawniej mówiło, to był łajdak. Ale tu działał nie dla swojej przyjemności, żeby ją zdobyć, posiąść, porzucić. Robił to - mówiąc w skrócie - ubek,na zlecenie, za pieniądze podatników - oskarżała agenta Tomka. To jest coś obrzydliwego, bo przedmiotem tych operacji mających demaskować korupcję były osoby słabe emocjonalnie, w potrzebach emocjonalnych, mające oczekiwania, i przez to słabe, a nie przez chciwość. To ludzie odebrali jako hańbę dla tego antyukładu pisowskiego. Okazało się, że płacimy na to, żeby facet sobie kupił rolexa, wyperfumował się i robił w trąbę jakąś panią, która być może jest naiwna i która potem płacze - kpiła z akcji CBA Szczuka.