Monika Olejnik pytała Macieja Laska o komentarz do filmu National Geographic "Śmierć prezydenta", pokazującego katastrofę smoleńską. Szef PKBWL przyznał, że obraz nie ustrzegł się błędów, ale też podkreślał, że nie można od filmu w takiej konwencji wymagać wysokiej szczegółowości.
Ten film trwał krócej, niż nasza prezentacja raportu - mówił Lasek. Ocenił, że gdyby komisja chciała nakręcić tego rodzaju obraz, musiałby on trwać co najmniej cztery godziny.
Przyznał również, że nie zgadza się ze sposobem prezentowania wszystkich kwestii. Jako przykład podał sprawę obecności dyrektora protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusza Kazany w kokpicie. Lasek podkreślił, że zgodnie z odczytami urządzeń rejestrujących, Kazana był w kokpicie krótko i to zaledwie dwa razy, podczas gdy z filmu wynika, że niemal z niego nie wychodził. Myśmy zwracali twórcom filmu uwagę, że on miał tam prawo być, jako łącznik między prezydentem a załogą samolotu - podkreślił.
Pytany o film Anity Gargas "Anatomia upadku", który pokazuje katastrofę z innego punktu widzenia, przyznał, że widział go trzykrotnie i nie dopatrzył się tam wypowiedzi świadczących o tym, że na pokładzie doszło do wybuchu. Jeśli ktoś z państwa ma zamiar obejrzeć ten film, proszę zwrócić uwagę na wypowiedź kierowcy autobusu. Na jego ręce. On pokazywał nimi, jak leciał samolot, mówił, że leciał kołami w dół. I że nie było wybuchu - wyliczał Lasek.
Pytany o propozycję spotkania z ekspertami parlamentarnego zespołu kierowanego przez Antoniego Macierewicza - prof. Wiesławem Biniendą i prof. Kazimierzem Nowaczykiem, nie wykluczył takiej możliwości. Zastrzegł jednak, że takie spotkanie musiałby się odbyć bez polityków i bez kamer, a zakończyć miałby się wydaniem wspólnego oświadczenia.