Od 1 lipca kwota za wywóz śmieci dla mieszkańców budynków wielorodzinnych ma wynosić 10 złotych od osoby, 19 od dwóch osób, 28 od trzech i 37 od czterech bądź więcej osób. W budynkach jednorodzinnych będzie to 30 złotych od osoby, 45 od dwóch i 60 od trzech lub więcej. Stawki dotyczą odpadów segregowanych. Niesegregowane będą o około 20 procent droższe. Nowe stawki będą obowiązywać do końca roku. Do tego czasu stolica będzie korzystać z pomostowego systemu wywozu śmieci.
Za nowymi stawkami głosowali radni Platformy Obywatelskiej. Przeciwko byli radni opozycji. Priorytetem uchwały jest sprawny odbiór śmieci z domów jednorodzinnych, wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych - mówiła prezydent Warszawy, Hanna Groniewicz-Waltz. Jak dodała, warszawiacy mogą być pewni, że po 1 lipca śmieci będą wywożone.
Radny Warszawy z Prawa i Sprawiedliwości, Dariusz Figura, podkreśla jednak, że warszawiacy i tak zapłacą więcej niż do tej pory. Jego zdaniem, stawki za wywóz śmieci, mimo że mniejsze niż pierwotnie zakładano, i tak są za wysokie. To będzie haracz płacony przez warszawiaków za nieudolność Hanny Gronkiewicz Waltz - podkreśla radny PiS.
Wiceprzewodniczący Rady Miasta z Sojuszu Lewicy Demokratycznej Sebastian Wierzbicki mówi, że dzisiejsza uchwała go nie uspokaja. Jak zaznacza, ratusz po prostu nie podołał problemowi wywozu śmieci ze stolicy. Jego zdaniem, nowe stawki to jedynie plan ratunkowy. Bylibyśmy spokojni, gdyby od 1 lipca system wywozu śmieci funkcjonował bez zarzutu - dodaje Sebastian Wierzbicki.
Warszawa nie wdrożyła w terminie tak zwanej ustawy śmieciowej. Miasto źle ustaliło warunki przetargu dla firm, które od 1 lipca miały wywozić odpady. To spowodowało dymisję wiceprezydenta Warszawy Jarosława Kochaniaka. Na zakończenie przetargu na wywóz śmieci wojewoda mazowiecki wyznaczył stolicy czas do 31 stycznia przyszłego roku.