Nadajniki GPS w śmieciarkach, kary finansowe, wykreślenie z rejestru – to główne straszaki na nieuczciwe firmy wywożące śmieci. Od wczoraj gminy formalnie przejęły odpowiedzialność za śmieci wytwarzane na ich terenie. Miały również wybrać w przetargach firmy, które zajmą się ich wywozem i zagospodarowaniem. Wiele przedsiębiorców walczących o kontrakty (a często o przetrwanie) oferowało stawki za wywóz odpadów balansujące na granicy opłacalności. W konsekwencji może się okazać, że część śmieci dalej będzie znikała w lasach. Kary za takie działanie są symboliczne.
– Przedsiębiorca, który nie przekazuje odpadów zmieszanych, zielonych oraz pozostałości z sortowania odpadów komunalnych przeznaczonych do składowania do regionalnej instalacji przetwarzania odpadów komunalnych (RIPOK), podlega karze pieniężnej w wysokości od 500 zł do 2 tys. zł za pierwszy ujawniony przypadek. W przypadku stwierdzenia, że po raz drugi przekazuje tego typu odpady do instalacji innych niż RIPOK, wówczas następuje wykreślenie z rejestru – tłumaczy Monika Kita z Ministerstwa Środowiska.
Szef tego resortu Marcin Korolec przekonuje, że to niejedyny straszak na nieuczciwe firmy. – Śmieciarki będą wyposażone w GPS, dzięki czemu gminy będą monitorowały proces odbioru śmieci i ich dalszej dystrybucji. Będą one trafiały do wskazanych w wojewódzkich planach gospodarki odpadami instalacji przetwarzania odpadów, a kontrolować to będą gminy – mówi "DGP" minister środowiska.
Problem w tym, że gminy niespecjalnie są zainteresowane aż tak daleko idącą kontrolą firm śmieciowych. – Mamy umowę i interesuje nas tylko to, czy śmieci będą zebrane. Reszta to wewnętrzne sprawy przedsiębiorstwa – mówi Sławomir Bykowski, burmistrz Radziejowa (woj. kujawsko-pomorskie). Dodaje, że gmina ma na razie inne problemy, takie jak ściągalność opłat śmieciowych.
Prezes Polskiej Izby Gospodarki Odpadami Dariusz Matlak jest zdania, że konieczność dostosowania się firm do nowych wymagań nie będzie dużym problemem. – GPS to właściwie standard, a rozporządzenie ministra środowiska doprecyzowało, że dane z tych nadajników muszą być przekazywane do gmin – mówi.
Przyznaje jednak, że ściślejsza kontrola firm jest konieczna. – Z całej Polski dochodzą do nas sygnały ze strony wielu właścicieli instalacji przetwarzania odpadów, że trafia do nich coraz mniej śmieci – mówi prezes PIGO. Firma przywożąca śmieci do RIPOK musi zapłacić ok. 300 zł za tonę. Tymczasem pozbycie się śmieci w nielegalnych instalacjach lub zmiana klasyfikacji śmieci poprzez nadanie im odpowiednich kodów obniża te koszty nawet do kilkudziesięciu złotych. Nie wspominając już o pokątnym wyrzucaniu odpadów w lesie.
Kontrolą tego, gdzie firmy wywożą śmieci, chciały się zająć straże miejskie i gminne. Nie przystało na to Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Tego rodzaju postępowanie odbywa się w gruncie rzeczy na szczeblu kontroli stosownych dokumentów, nie wymaga natomiast przeprowadzania czynności dowodowych, badań lub analiz – czytamy w projekcie rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych z 9 maja 2013 r. w sprawie wykroczeń, za które strażnicy straży gminnych są uprawnieni do nakładania grzywien w drodze mandatu karnego. Dodatkowo resort jest zdania, że płacenie grzywien w wysokości 500 zł może być dla nieuczciwej firmy i tak korzystniejsze niż dostarczanie śmieci do wyznaczonych miejsc.
Minister Korolec przypomina, że 16 lipca w gminach ruszą kontrole inspekcji ochrony środowiska. – Uczulamy inspekcje, aby w pierwszej kolejności zajęły się przypadkami zaniżania albo znacznego podnoszenia cen za śmieci – mówi minister.