Kiedy pojawili się u mnie ministrowie z prośbą o pochowanie Marii i Lecha Kaczyńskich na Wawelu, powiedziałem im, że musi to być sprawą konsensusu społecznego, że to kwestia zbyt wielkiej rangi, bym sam decydował - mówi tygodnikowi "Do Rzeczy" kardynał Stanisław Dziwisz. Dlatego też skonsultował się z Bronisławem Komorowskim i ministrem administracji. Nie wyrażali żadnego sprzeciwu - wyjaśnił. Politycy zapowiedzieli jednak, że ostateczna decyzja musi pozostać w gestii rodziny. On sam nie widział przeszkód. Trzeba też pamiętać, że Lech Kaczyński jako prezydent z punktu widzenia nauczania Kościoła nigdy nie zrobił niczego niegodnego - stwierdził.
Kardynał odrzuca też zarzuty, że Wawel to muzeum królów. Przypomniał, że prezydent zginął w strasznych warunkach, a Wawel o narodowe sanktuarium, w którym pielęgnuje się też pamięć ofiar Katynia. Tablicą uczczono w nim także wszystkie ofiary katastrofy smoleńskiej, nie tylko katolików, ale także duchownych innych wyznań oraz niewierzących - stwierdził metropolita krakowski.