W wawelskiej katedrze - msza, a przed zamkiem - protest i wiec. W Krakowie zakończyły się obchody trzeciej rocznicy pochowania Lecha i Marii Kaczyńskich w Krypcie pod Wieżą Srebrnych Dzwonów. Już od trzech lat obchody dzielą Kraków. Przed krzyż katyński u stóp Wzgórza Wawelskiego przyszło około ośmiuset zwolenników Prawa i Sprawiedliwości. Po drugiego stronie protestowało około 20 przeciwników pochowania Lecha Kaczyńskiego na Wawelu. Obie strony były odgrodzone szczelnym kordonem policji.
Po mszy w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej w Katedrze na Wawelu pochód na czele z Jarosławem Kaczyńskim przeszedł przed krzyż katyński. Poległ, idąc drogą ku polskiej wielkości, ku znaczeniu naszego narodu, ku takiej sytuacji, w której będzie on wzbudzał szacunek. I dlatego jest tu pochowany - mówił prezes PiS. Przyjdzie czas wielkiej Polski, a ci którzy są dzisiaj po drugiej stronie, będą się wstydzić - podkreślał Jarosław Kaczyński.
Przemówienie prezesa Prawa i Sprawiedliwości starali się zagłuszyć członkowie Stowarzyszenia Obywatelski Wawel. Około 20 osób protestowało przeciwko decyzji pochowania pary prezydenckiej na Wawelu. Lech Kaczyński i jego żona Maria zginęli 10 kwietnia 2010 roku razem z 94 innymi osobami w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem.
Komentarze(283)
Pokaż:
Wyjaśniłem katastrofę smoleńską kilka dni po jej zaistnieniu. Po trzech latach to wyjaśnienie jest jak najbardziej aktualne i będzie takim również po 10 i 100 latach. Prosta logika wystarczyła. Wrak w Polsce czy w Rosji niczego tu nie zmienia.
Oto mój raport, wersja 18.04 do wiadomości publicznej.
Wiemy już ze 10 kwietnia nie było awarii samolotu, nie wybuchła bomba termobaryczna, nie było meaconingu, nie było sztucznej mgły ani rozpylanego helu, feralna brzoza nie była specjalnie zasadzona przez Stalina, pilot znał prawidłowe ciśnienie na Siewiernym, nie było ruskiego magnesu, nie było dobijania rannych /przy przeciążeniu 100g w momencie katastrofy nie było żywych do dobijania/. Nie stwierdzono też przestrzelenia sterów samolotu przez Ruskich ani wywrócenia przez ruskie wojsko wraku Tupolewa do góry nogami. Wszystkie te tezy /czasami sprzeczne ze sobą/ lansowane przez pisowskie media i polityków w celu ukrycia prawdziwych przyczyn katastrofy i tumanienia ludzi, nie znalazły potwierdzenia w faktach. Był za to durnoning. A wobec tej przypadłości medycyna jest bezradna.
Na życzenie Lecha Kaczynskiego, który miał kłopoty z doświadczonymi pilotami i ścigał ich karnie i dyscyplinarnie za niewykonywanie jego poleceń podczas lotu /vide lot do Gruzji w 2008r/, samolotem dowodził młody, świeżo awansowany kapitan. Gwarantowało to prezydentowi ze będzie bez przeszkód komenderował samolotem. Na pokładzie nie było rosyjskiego lidera-nawigatora bo zrezygnowała z jego usług strona polska wystosowując formalne pismo do Rosjan że załoga zna rosyjski język i procedury. Nieoficjalnie wiadomo ze minister Szczygło komentował ze Rusek nie będzie mu się pętał po samolocie. Start zaplanowano na 0600, jednak kancelaria prezydenta, aby się lepiej wyspać, przesunęła go na 0700.
Kapitan Protasiuk początkowo odmówił startu, gdyż nie otrzymał ze stacji meteorologicznej wymaganej aktualnej prognozy pogody na obszar lotniska polowego Smolensk Polnocny. START BEZ TEJ PROGNOZY WYMUSIŁ JEDNAK DOWÓDCA SIŁ POWIETRZNYCH RP, PROTEGOWANY LECHA KACZYŃSKIEGO, GEN. BŁASIK i to on a nie dowódca samolotu zameldował prezydentowi o gotowości maszyny do startu. Ostatecznie samolot wystartował o 0727.
W trakcie lotu, kontroler z lotniska polowego Siewiernyj DWUKROTNIE, zupełnie jednoznacznie poinformował załogę ze z powodu gęstej mgły NIE MA WARUNKOW DO LADOWANIA i zasugerował jej udanie się na lotnisko zapasowe. Pilot powinien niezwłocznie to uczynić. Jednak czekał na decyzje prezydenta – głównego fachowca lotniczego na pokładzie samolotu – poinformowanego o sytuacji /pośredniczył dyr. Kazana/. W tym czasie prezydent kontaktował się z bratem Jarosławem, również wielkim ekspertem lotniczym. Sprawa była poważna bo początek uroczystości w Katyniu i transmisje TV zaplanowano na 0930 i miał to jednocześnie być triumfalny początek kampanii wyborczej Lecha. Z pewnością nie mogła się ona rozpocząć od lądowania na lotnisku zapasowym w Witebsku lub Mińsku u Łukaszenki.
STRONA POLSKA ODMÓWIŁA KOMISJI MAK UDOSTĘPNIENIA ZAPISU TEJ ROZMOWY BRACI. KOMISJA MILLERA ZAŚ NIGDY O TO NIE WYSTĄPIŁA.
Jaka była decyzja prezydenta możemy wywnioskować po obecności gen. Błasika w kokpicie i po tym ze pilot podjął próbę podejścia na wysokość decyzji /100 m/ aby sprawdzić czy Ruscy nie kłamią z ta mgłą aby ośmieszyć wyprawę Lecha Kaczyńskiego i utrudnić jego reelekcję. Kapitan Protasiuk był jedynym członkiem załogi znającym język rosyjski i w końcowej fazie lotu był nadmiernie obciążony lądując przy niemal zerowej widzialności, prowadząc jednocześnie komunikację słowna z kontrolerem lotu na lotnisku Siewiernyj i zabawiając rozmową gen. Błasika. W rezultacie kpt. Protasiuk schodził ze zbyt dużą prędkością opadania – 8 m/s zamiast 4 m/s – a następnie nie widząc ziemi chciał odejść na drugi krąg na automacie wciskając przycisk „odejście”. Jednak ten przycisk nie działał na lotnisku polowym bez systemu ILS o czym pilot /a takze drugi pilot/ nie wiedział lub zapomniał. Pierwszy raz w życiu odchodził na drugi krąg. W tym momencie samolot znajdował się na wysokości 39 m nad poziomem lotniska a nie 100 m jak informował kapitana nawigator mający nalot na TU-154 zaledwie kilkanaście godzin (jeden lot na Haiti i z powrotem). Przyczyną tego błędu było posługiwanie się przez załogę wysokościomierzem radiowym a nie barycznym. Zemściło się zaniechanie, z powodów politycznych /nalegali na to nasi sojusznicy z USA/, szkolenia pilotów na symulatorze w Moskwie przez stronę polska. Kłamliwie tłumaczono to oszczędnościami. Załoga z niezrozumiałych powodów ignorowała też ostrzeżenia Terrain ahead/Ziemia z przodu/, i instrukcje alarmowa Pull up !/Ciągnij w górę!/ nadawane automatycznie kilkanaście razy (!), aż do momentu katastrofy, przez system TAWS. System sygnalizowal niebezpieczne obnizenie pulapu samolotu. Zapewne jednak ostrzeżeń tego urzadzenia nikt nigdy nie słuchał i tak było i tym razem, Nie robiły tez na załodze wrażenia kolejne wysokości samolotu nad powierzchnią ziemi podawane przez nawigatora – ostatnia 20 metrów. Być może wydawało im się że bezpiecznie lądują ? Dopiero zobaczywszy drzewo na kursie, 6 sekund przed katastrofą, kpt. Protasiuk zorientował się że coś tu nie gra i podjął próbę ręcznego poderwania samolotu. Było już jednak za późno.
Kontrolerzy z Siewiernego /było ich trzech/ zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństwa lecz nie mieli uprawnień aby zamknąć lotnisko przed zagranicznym samolotem z prezydentem na pokladzie. Kontaktowali się ze swoimi przełożonymi ale nie dostali jasnych instrukcji. Rosjanie wiedzieli, że odesłanie samolotu prezydenckiego znanego z rusofobii L.Kaczynskiego na zapasowe lotnisko, spowodowałoby skandal międzynarodowy – BOHATERSKI POLSKI PREZYDENT, KTÓREMU NIESTRASZNA MGŁA I PRYMITYWNE LOTNISKO, NIEDOPUSZCZONY NA UROCZYSTOŚCI KATYŃSKIE PRZEZ ROSJAN ! Byl to zapewne scenariusz zapasowy Lecha i Jarosława Kaczyńskich, zgodnie z którym decyzja o nie lądowaniu na lotnisku Siewiernyj nie mogła wyjść ze strony samolotu. Jednak Rosjanie intuicyjnie nie wpisali się w niego. Sami zaś Kaczyńscy nie mieli najmniejszego pojęcia o istniejącym ryzyku. Nigdy nie nauczyli się odróżniać samolotu od taksówki a pilota od szofera. Ot, służba jaśniepaństwa po prostu.
Zamknięcie lotniska Smolensk Polnocny przez Rosjan pozostały przy życiu Lech Kaczyński, jego dworzanie i cały PiS z pewnością wykorzystaliby do antyrosyjskiej kampanii oszczerstw. Wszak kilkadziesiąt minut wcześniej znacznie mniejszy Jak-40 wylądował , w lepszych warunkach, choć poniżej wymaganego minimum i bez formalnej zgody z wieży kontrolnej (!). Dowódca nie rozumiał poleceń kontrolera.
Generalnie zarówno załoga samolotu jak i kontrolerzy mieli do wyboru albo postępować racjonalnie i ponieść konsekwencje służbowe albo poddać się presji zadufanych w sobie ignorantów na najwyższych stanowiskach. Rezultat znamy.
Po katastrofie prezes i dożywotni właściciel PiS, Jarosław Kaczynski używa wszelkich wpływów aby narzucić opinii publicznej kłamliwą wersję o spisku Tuska z Putinem i męczeńskiej śmierci prezydenta. Spisek, zwłaszcza ruski, dodaje powagi i sensu tym śmierciom, a zwykłe zaniedbania, elementarne błędy, niekompetencja i bezprawne naciski polskiego prezydenta ujmują tej powagi i podkreślają że śmierć tych ludzi była bezsensowna . Gra PiSu toczy sie o odwrócenie uwagi od kompromitujących braci rzeczywistych przyczyn katastrofy i o nadanie rysu heroizmu śmierci Lecha Kaczyńskiego /poległ w Katyniu!/, co wraz z Wawelem ma położyć podwaliny jego przyszłej legendy. Jeżeli fakty na to nie pozwalają to tym gorzej dla faktów. Dobrym przykładem jest tu raport A.Maciarewicza i jego pseudoekspertów, który nie ma nic wspólnego z prawdą a jest bezwstydnie propagowany przez PiS. Ci ludzie nie maja nawet krzty elementarnej przyzwoitości.
Dodajmy, że razem z prezydentem zginęło 95 innych osób, ktorzy byli nieświadomymi ofiarami tragicznej w skutkach rozgrywki braci Kaczyńskich z Tuskiem i z Rosja.
Taka wlasnie jest prawda.