"DGP" udało się poznać treść zarzutu postawionego byłemu senatorowi i biznesmenowi. Śledczy zarzucili Aleksandrowi G., że w czerwcu 1992 r. w Poznaniu nakłaniał pracowników ochrony firmy Elektromis do porwania, pozbawienia wolności, a następnie zabójstwa redaktora "Gazety Poznańskiej" Jarosława Ziętary, który był dziennikarzem śledczym i badał afery gospodarcze.
Podczas rozmowy z ochroniarzami, która dotyczyła tego, jak można uciszyć dziennikarza, biznesmen miał powiedzieć: on ma być skutecznie zlikwidowany. Zarzuty oparto na zeznaniach dwóch świadków, w tym incognito, który miał być uczestnikiem spotkania z Aleksandrem G. Prokuratorom nie udało się jednak ustalić, kto dokonał zabójstwa ani gdzie zostało ukryte ciało.
Przed sądem, który rozpatrywał wniosek o areszt, Aleksander G. nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. Zapewniał, że redaktora Ziętary nigdy nie widział na oczy. Biznesmen stwierdził, że jego sprawa przypomina okoliczności śledztwa dotyczącego śmierci generała Marka Papały i nieprawdziwych oskarżeń kierowanych w stronę polonijnego biznesmena Edwarda Mazura.
Krakowski sąd rejonowy nie dał temu wiary, przychylił się do wniosku prokuratury i aresztował byłego senatora na trzy miesiące. CZYTAJ WIĘCEJ >>>
Reklama
Aleksander G. to biznesmen z bogatym życiorysem. W 1992 r. był jednym z najbogatszych Polaków. Miał sieć kantorów i agencję ochrony, handlował także paliwami. Publicznie przyznał, że w PRL pracował w SB, a potem był agentem wywiadu. Reporter „Gazety Poznańskiej” 24-letni Jarosław Ziętara zaginął 1 września 1992 r. w drodze do pracy.
Aleksandrowi G. grozi dożywocie.
Jako pierwsza o szczegółach wznowionego śledztwa ws. zabójstwa Jarosława Ziętary napisała "Gazeta Wyborcza".