Kryzys uchodźczy w Europie zwrócił uwagę rządzących na problem ofiar wojen i prześladowań, ale jednocześnie spowodował radykalizację nastrojów społecznych. Sprzeciw wobec migrantów i uchodźców staje się coraz bardziej zauważalny w całej Europie. Nie inaczej jest w Polsce. Kilkanaście dni temu w Warszawie doszło do brutalnego pobicia 31-letniego Pakistańczyka, który nocą wracał z imprezy ze swoim kolegą, Polakiem (napastnicy go nie tknęli). W lutym, także w stolicy, ofiarą napaści padł chilijski pianista, stypendysta ministra kultury, bo oprawcy nie spodobała się jego ciemna karnacja.
W tym kontekście niepokój mogą budzić dane Komendy Głównej Policji. W ubiegłym roku policja wszczęła 256 postępowań, stwierdzając następnie popełnienie 299 przestępstw z art. 257 kodeksu karnego. Artykuł ten mówi o przestępstwach odnoszących się wprost do narodowości, pochodzenia etnicznego, rasy, wyznania bądź bezwyznaniowości (liczba przestępstw zawiera znieważenie i naruszenie nietykalności łącznie). To rekord, licząc co najmniej od 1999 r. Dla porównania w 2014 r. stwierdzono 229 przestępstw tego rodzaju, w 2013 r. – 146, a w 2012 r. – 104.
Dane policyjne idą w parze ze wzrastającą liczbą cudzoziemców w Polsce. Rząd szacuje ich liczbę m.in. na podstawie ważnych kart pobytu. Takie karty w związku z różnymi formami legalizacji pobytu (np. pobyt stały lub czasowy) posiadało 206 tys. osób, a kolejnym 5,5 tys. przyznano ochrony krajową bądź międzynarodową (azyl, status uchodźcy, pobyt humanitarny itp.). Dla porównania w 2013 r. zezwolenie na pobyt w Polsce miało 121,2 tys. cudzoziemców, co stanowiło 0,3 proc. ludności w kraju. Tradycyjnie większość, tzn. około 50 proc. zezwoleń pobytowych, wydawanych jest w związku z podjęciem pracy na terytorium RP. Pod względem liczby decyzji pozytywnych wydanych w związku z legalizacją pobytu przoduje wojewoda mazowiecki. Następne pozycje zajmują wojewodowie: małopolski, dolnośląski, wielkopolski, lubelski, śląski i łódzki (dane za lata 2014–2015) – informuje nas wydział prasowy MSWiA.
Liczba stwierdzonych przestępstw wzrosła w tym czasie w tempie porównywalnym ze wzrostem liczby cudzoziemców (odpowiednio 75 proc. i 70 proc.). Policjanci zwracają jednak uwagę, że dane na podstawie art. 257 k.k. wydają się najbardziej miarodajne, choć mogą nie oddawać pełnej skali zjawiska. Jest jeszcze bowiem art. 156 k.k. mówiący o ciężkim uszczerbku na zdrowiu, art. 158 k.k. dotyczący bójki i pobicia czy wreszcie art. 159 k.k. odnoszący się do bójki i pobicia z użyciem broni palnej, noża lub innego niebezpiecznego narzędzia. Jednak z tych konkretnych statystyk niemożliwe jest wyodrębnienie przypadków dotyczących wyłącznie cudzoziemców.
– Część z ogólnej liczby pokrzywdzonych była innej narodowości niż polska, przy czym narodowość wcale nie musiała być przyczynkiem do zaistnienia przestępstwa – mówi nam mł. asp. Dawid Marciniak z KGP. Wystarczy więc np. bójka w klubie, w której przypadkiem jednym z uczestników był cudzoziemiec, przy czym jego obcy paszport nie miał w danym przypadku znaczenia. Nie można jednak uznać, że rosnąca liczba przestępstw przeciwko cudzoziemcom to wyłącznie efekt wzrostu ksenofobii w Polsce. To także rezultat zmiany priorytetów policji i prokuratorów. W 2014 r. ówczesny prokurator generalny Andrzej Seremet wydał wytyczne w zakresie sposobu prowadzenia postępowań karnych o przestępstwa m.in. odnoszące się do przynależności narodowej, etnicznej czy rasowej, zalecając bardziej zdecydowaną walkę z tego typu wypadkami.
Seremet wskazał m.in., że za wyczerpujące znamię publicznego nawoływania do nienawiści należy uznać nawet skryte sporządzenie tekstu o takim charakterze (anonimowe wpisy na forach). Do ukarania z art. 257 k.k. nie ma znaczenia również to, czy sprawca rzeczywiście uznaje znieważaną osobę za należącą do jakiejś grupy. Wytyczne nałożyły też obowiązek wyznaczenia w części prokuratur rejonowych po dwóch prokuratorów do prowadzenia postępowań w sprawach o przestępstwa z nienawiści. Tego typu działania również nie pozostały bez wpływu na wzrost policyjnych statystyk.
Do kogo Polacy pałają największą niechęcią? Z opublikowanego w ubiegłym tygodniu sondażu CBOS wynika, że najwięcej, bo 67 proc. ankietowanych, negatywnie jest nastawionych do Romów i Arabów. Polacy z niechęcią odnoszą się także do Rosjan (50 proc.), Rumunów (47 proc.), Turków (45 proc.), Żydów (37 proc.) i Serbów (35 proc.). Od stycznia 2015 roku pogorszyło się nasze nastawienie do wielu narodów uwzględnionych w sondażu, co prawdopodobnie należy wiązać z takimi wydarzeniami ostatniego roku, jak kryzys imigracyjny czy ataki terrorystyczne – podkreśla CBOS w podsumowaniu badania.
Nie brakuje jednak nacji, które budzą w nas zgoła odmienne emocje. Największą sympatię Polaków budzą Czesi (50 proc.), Włosi (49 proc.), Słowacy (48 proc.) oraz Anglicy (47 proc.). Lubimy też Hiszpanów (46 proc.), Amerykanów (46 proc.), Węgrów (45 proc.), Francuzów (43 proc.), Holendrów (41 proc.) oraz Szwedów (40 proc.). – Uczestnicy wywiadów przeprowadzonych jeszcze w latach 90. przez Jana Nawrockiego na potrzeby publikacji "Inny – obcy – wróg" stwierdzili, że im większa różnica w aparycji, tym większy dystans zachowują wobec takiej osoby – zwraca uwagę politolog z SWPS Mateusz Zaremba. – Wciąż jednak uważam, że mimo pojedynczych aktów agresji czy wandalizmu Polska jest krajem przyjaznym dla cudzoziemców, a ostatnie dyskusje związane z falą uchodźców spowodowały, że staliśmy się na tym punkcie po prostu bardziej wyczuleni – dodaje.