To nagrania z ostatnich 38 minut lotu prezydenckiego samolotu. Ekspertom udało się cyfrowo oczyścić te nagrania i podzielić na trzy ścieżki - radia dowódcy, drugiego pilota i mikrofonów z kokpitu. Dzięki temu, odczytano aż 40 proc. więcej niż do tej pory - wynika z informacji TVN24

Reklama

Na początku piloci żartują, później jednak dowiadują się o prognozie pogody na miejscu lądowania od białoruskiego kontrolera z Mińska. Mężczyzna mówi im o mgle i widzialności na 400 metrów. O k... - odpowiada nawigator. Załoga nie zmienia jednak kursu. 16 minut przed katastrofą od załogi Jaka-40 drugi pilot dostaje kolejne, poważne ostrzeżenie. Wiesz co? Ogólnie rzecz biorąc, to pi…a tutaj jest. Widać jakieś czterysta metrów około i na nasz gust podstawy są poniżej pięćdziesięciu metrów grubo - mówi załoga samolotu, który już wylądował. No, natomiast powiem szczerze, że możecie spróbować jak najbardziej. Dwa APM-y są, yy, bramkę zrobili. Tak że możecie spróbować, ale jeżeli wam się nie uda za drugim razem, to proponuję wam lecieć na przykład do Moskwy albo gdzieś - dodaje mężczyzna.

Piloci mówią, że nie dadzą rady wylądować, przekazują dyrektorowi protokołu dyplomatycznego, że prawdopodobnie nic z tego nie będzie. Będziemy próbować do skutku - odpowiada urzędnik.

Z nagrań wynika, że do kabiny co chwilę ktoś wchodził. Pod samo koniec podejścia, ktoś nie należący do załogi odczytuje wysokość samolotu i zachęca do lądowania. Wtedy pada kolejne ostrzeżenie z Jaka. Arek, teraz widać dwieście - mówi jego dowódca. Ktoś tu zawinił - ktoś dodaje. Mówisz do widzenia - stwierdza drugi pilot. Nieee, ktoś za to beknie - mówi dowódca. Kolejny głos podsumowuje: Pomysły! Potem zaczynają się ostatnie sekundy podejścia. Dochodź wolniej - mówi drugi pilot dowódcy lotu. Ostatnimi słowami kapitana Tu-154 są k... mać. Potem samolot się rozbija.