Najbardziej zdystansowani wobec Moskwy są wyborcy PSL i Kukiza ‘15. W przypadku elektoratu tych sił politycznych, za zagrożenie uznaje ją odpowiednio 72,6 proc. i 68,2 proc. Przeciwnego zdania są wyborcy partii znajdujących się po przeciwległych stronach sceny – Razem i KORWiN. Zwolennicy każdej z nich w odpowiednio 70,2 i 88,6 proc. nie uznają Rosji za zagrożenie. W podobny sposób jesteśmy podzieleni pod względem oceny ryzyka wojny. Taka groźba istnieje według 82,6 proc. wyborców Kukiza, 69,6 proc. – PSL, ale jedynie 26,5 proc. zwolenników Nowoczesnej i 5,1 proc. stronnictwa Janusza Korwin-Mikkego. Elektoraty PiS i PO są podzielone na podobne części.
Ariadna zapytała też, czy jesteśmy skłonni płacić więcej na siły zbrojne, jeśli wiązałoby się to z podwyżką podatków oraz czy chcielibyśmy powrotu do armii z poboru. 52,2 proc. z nas nie chce łożyć więcej na wojsko, jeśli będzie się wiązać ze wzrostem danin. Najmniej chętni są zwolennicy partii KORWiN (87,4 proc.), ale większość przeciwników jest też wśród wyborców PSL (62,4 proc.), którzy jednocześnie należą do najczęściej dopuszczających możliwość wybuchu wojny. Po drugiej stronie są kukizowcy, spośród których tylko co trzeci nie chciałby więcej wydawać na wojsko.
Zdecydowana większość z nas chciałaby przy tym przywrócenia armii z poboru. W tej kategorii przeciwny armii ściśle zawodowej przegrywają stosunkiem 31,4:58,3. Co ciekawe, ludzie preferujący armię poborową przeważają wśród elektoratów wszystkich partii, najmniejszą przewagę mając wśród zwolenników partii Ryszarda Petru (47,4:40,0). Powszechny pobór jest nieco popularniejszy wśród mężczyzn (60,6 proc. zwolenników) niż wśród kobiet (56,3 proc.). Co do zasady, im niższe jest nasze wykształcenie, tym mniej chętnie patrzymy na wyłącznie ochotnicze siły zbrojne.