Nie przedterminowe wybory, podział województwa mazowieckiego na Warszawę i resztę regionu czy nowelizacja ustawy o ustroju miasta stołecznego. To afera reprywatyzacyjna może się okazać gwoździem do trumny Hanny Gronkiewicz-Waltz i jej ekipy, a dla Prawa i Sprawiedliwości – sposobem na przejęcie władzy w mieście. O ile dotąd politycy partii Jarosława Kaczyńskiego dość wstrzemięźliwie wypowiadali się w kwestii wprowadzenia w mieście komisarza, o tyle teraz mówią o tym już zupełnie otwarcie.
Wzmożona dyskusja o patologiach wokół niejasnych zwrotów cennych warszawskich działek, w tym słynnej Chmielnej 70 przy Pałacu Kultury i Nauki, trwa od kilku dni. Procesy reprywatyzacyjne i działania urzędników ratusza sprawdza Centralne Biuro Antykorupcyjne, a sprawą interesuje się prokuratura. Z przekazanych w poniedziałek informacji wynika, że dziewięć postępowań w sprawie nieruchomości warszawskich przekazano Prokuraturze Regionalnej we Wrocławiu, a jedno prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
Politycy PiS już zacierają ręce. W rozmowach z nami nie ukrywają, że cała sytuacja to woda na ich młyn. – O nieprawidłowościach wokół reprywatyzacji mówi się od dłuższego czasu, choć jeszcze nigdy nie było aż takiej wrzawy wokół tego tematu. Być może jest to pokłosie kontroli wszczętej przez CBA w ratuszu – zastanawia się poseł Grzegorz Woźniak (PiS), wiceprzewodniczący sejmowej komisji samorządowej.
Reklama
Pytany przez nas, jak sprawa może zakończyć się dla władz miasta, odpowiada wprost: – Jeżeli są wszczęte postępowania, a media co rusz ukazują kolejne budzące wątpliwości fakty, to znaczy, że coś jest na rzeczy i ktoś powinien ponieść konsekwencje polityczne i być może karne. Jeżeli będą twarde dowody na winę ratusza, nie będzie innego wyboru, jak wprowadzić w Warszawie komisarza. Nie możemy pozwolić, by stolicą kraju rządziły władze, które potencjalnie mogą być zamieszane w sprawy korupcyjne – mówi poseł Woźniak.
Wtóruje mu partyjny kolega, warszawski poseł Paweł Lisiecki. – Póki CBA nie zakończyło kontroli, trudno mówić o tym, czy komisarz będzie potrzebny. Oczywiście, jeśli władze Warszawy dopuściły się przestępstw czy zaniedbań, w rękach pani premier jest instrument w postaci wprowadzenia komisarza – stwierdza.
Podobne sygnały płyną z otoczenia premier Beaty Szydło. Na antenie TVP Info szefowa kancelarii premiera Beata Kempa oznajmiła, że Hanna Gronkiewicz-Waltz powinna podać się do dymisji. Przyznała też, że w PiS trwa dyskusja o wprowadzeniu komisarza. – Jeśli są tego typu informacje [o nieprawidłowościach przy reprywatyzacji – red.], decyzje powinny być jednoznaczne – oceniła.
Podobne dyskusje trwają także na szczeblu lokalnym. W rozmowie z DGP stołeczny radny Dariusz Figura (PiS) sugeruje, że wprowadzeniu do ratusza komisarza sprzyjają nie tylko okoliczności związane z aferą reprywatyzacyjną, ale także czas, w jakim ta okazja się nadarza. Zgodnie z art. 97 ust. 1 ustawy o samorządzie gminnym w razie „nierokującego nadziei na szybką poprawę i przedłużającego się braku skuteczności w wykonywaniu zadań publicznych przez organy gminy” premier Beata Szydło mogłaby zawiesić obecne władze stolicy i ustanowić zarząd komisaryczny na okres do dwóch lat (nie dłużej jednak niż do wyboru rady oraz wójta na kolejną kadencję). Czyli de facto „dociągnąć” w ten sposób do regularnych wyborów w 2018 r. – Jeżeli udowodniony zostanie więcej niż jeden przypadek i postawione zostaną zarzuty, istnieje możliwość wprowadzenia komisarza, a wręcz może stać się to nieuniknione – wskazuje radny Figura.
Do tej pory wśród politologów dominowały komentarze, że takie działanie ze strony PiS, bez wyraźnych powodów (jedynie politycznych), mogłoby się spotkać z negatywnym odbiorem warszawskich wyborców, co zemściłoby się na partii w kolejnym głosowaniu samorządowym. Teraz sytuacja jest inna. – Każdy wolałby wygrać wybory w regularnej walce wyborczej. Ale jeżeli władze Warszawy złamały prawo, pani premier, niezależnie od jakiejkolwiek narracji, nie ma zwyczajnie wyjścia i musi wprowadzić komisarza. To jest istota tego rozwiązania w takich przypadkach i nie można dywagować, czy się to komuś podoba, czy nie – tłumaczy poseł Lisiecki.
Jak zamiary Prawa i Sprawiedliwości komentują władze stolicy? – Nie wyobrażam sobie, by ktoś próbował przekreślić demokratyczny wybór warszawiaków – stwierdza wiceprezydent miasta Jarosław Jóźwiak. Jego zdaniem PiS dotąd niewiele robił w kwestii rozwiązania prawnych zawiłości wokół spraw reprywatyzacyjnych, a teraz próbuje wykorzystać okazję od atakowania politycznych oponentów. – Przypomnę, że to poseł Suski perorował przeciwko małej ustawie reprywatyzacyjnej, a cała partia PiS wstrzymała się od głosu podczas głosowania nad ustawą w Sejmie – mówi Jóźwiak. Zapewnia jednocześnie, że władze stolicy same zgłaszały wcześniej sprawę do prokuratury i oczekują rzetelnego śledztwa w tej sprawie. – Mam nadzieję, że pisowska prokuratura będzie w stanie rzetelnie i obiektywnie to zbadać – kwituje wiceprezydent.